Publicystyka



Walcz z Rosją – jedz jabłka!

embargo| Grupy Producentów Rolnych| jabłka| Marek Sawicki| Rosja| Samuel Smiles| sankcje| Ukraina

włącz czytnik

Co wtedy? A – wtedy winien będzie rząd – to oczywiste.

Moja domowa biblioteczka wzbogaciła się ostatnio o kilka ciekawych pozycji. M.in. o wydaną w 1867 roku książeczkę autorstwa Samuela Smilesa „Pomoc własna” (Self–Help) drukowaną w Warszawie w drukarni Aleksandra Ginsa.

Wydanie o tyle ciekawe, że będące tłumaczeniem z niemieckiego, które było tłumaczeniem z angielskiego. Ta nietypowa droga do czytelnika zaowocowała (dzisiejsze zwyczaje wydawnicze chyba by na to nie pozwalały) uzupełnieniem tekstu angielskiego przykładami niemieckimi dotyczącymi omawianych kwestii, a w następnej kolejności – polskimi. Objętość jest więc znaczniejsza od oryginału Smilesa, ale za to pozwalająca na zorientowanie się, jak przedstawiane przez niego idee inspirowały czytelników w różnych krajach.

Już na pierwszych stronicach można przeczytać myśli jak na nasze przyzwyczajenia – rewolucyjne.

„Historia i doświadczenia uczą nas, że potęga i stanowisko państwa zależą nie od szerokości jego praw, ale od osobistej wartości i charakteru jego obywateli – gdyż „społeczeństwo wydaje państwo, a nie państwo społeczność wytwarza”.

Oj…. już słyszę jęk ze strony jednej z partii, która cała energię poświęca dziś na zastąpienie obywateli w jego funkcjach decyzyjnych, a nawet w myśleniu  mając jedynie słuszną receptę na wszystko.

A Smiles „dobija”:

„Postęp narodowy jest rezultatem indywidualnej pilności, indywidualnej siły i prawości, tak jak z drugiej strony upadek narodu jest wynikiem indywidualnej ospałości, zatraty obyczajów i niedołęztwa…”

Książeczka jest pełna ciekawych myśli, które powinny być upowszechniane u nas w naszej drodze powrotnej do kapitalizmu, a nie są.

Szczególnie ta tłumacząca, iż „pieniądz zawsze powinien być środkiem, a nie celem”.

Na niemal 500 stronach multum przykładów z konkretnych życiorysów osób, które odniosły sukces, w tym finansowy, wraz z wyjaśnieniem jak do tego sukcesu doszło.

Z poloniców mamy tam opowieści o Augustynie Spiskim, historię familii Rotschildów, wspomnienie o dr Marcinkiewiczu i jego poznańskim „Bazarze” itp.

Wszystkie mają jedną wspólną cechę – nastawienie na ciągłe dokształcanie się, nie spoglądanie w stronę jakiejkolwiek władzy w nadziei uzyskania z jej strony pomocy w czymkolwiek oraz, co jest najważniejszym motywem przewodnim książki – umiejętność współdziałania z innymi.

Setki konkretnych przykładów na to, że tam gdzie kończą się możliwości jednego może być początek możliwości dla grupy trzech – czterech.

Jako amator żółtych serów zawsze chciałem spróbować ich produkcji i z wielkim zainteresowaniem oglądałem w TV filmy mówiące o tym jakże smacznym temacie.

Szczególnie jeden, mówiący o północnej Francji utkwił mi w pamięci.

Kilku rolników w jednej ze wsi dogadało się i zawiązało spółkę, do której każdy wniósł swój areał, pracę i niezbyt wielką gotówkę (żaden nie był Krezusem).

Zaczęli produkować wspólnie sery i sprzedawać je w najbliższej okolicy. Ziemia należała do spółki, krowy też, praca podzielona między wszystkich.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Piotr Rachtan | 28-07-14 12:28
Na świecie już dawno wymyślono tzw. Grupy Producentów Rolnych. Opisałem to w 2009 roku w tekście opublikowanym m. in. w Kontratekstach (http://kontrateksty.pl/index.php?action=show&type=news&newsgroup=6&id=4848). Przytoczę mały fragment:
[...]W starej unijnej Piętnastce proces łączenia się rolników w grupy trwa od 30 lat. Szacuje się, że GPR mają tam 9 mln członków. Niektórzy rolnicy należą do kilku grup, np. producent zboża może jednocześnie być w spółce handlującej nasionami, sprzedającej ziarno i tej, która zajmuje się jego przerobem. Dzięki temu rolnicy unijni zgarniają marżę pośredników, co zwiększa ich dochody. Mogą więc sprzedać taniej zboże, bo zarabiają na jego przetwórstwie.
Dla Komisji Europejskiej, która popiera tworzenie grup, to czysty zysk. Liczy, że dzięki temu zmniejszy dotacje z budżetu dla rolników. W sumie w tej chwili w krajach Unii grupy producentów dostarczają rolnikom ponad połowę środków do produkcji, a sprzedają ponad 60 proc. wytworzonych przez nich produktów. W czołówce najlepiej zorganizowanych krajów jest Holandia i Belgia, które sprzedają ponad 70 proc. produktów. Najgorzej jest w Portugalii – tylko 4 proc., i w Polsce – 2 proc.
Według Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi 11 sierpnia 2009 r. w Polsce zarejestrowanych było 447 grup producentów rolnych – od listopada 2008 ich liczba wzrosła o 76. Zdecydowana większość GPR działa w formie spółki z o.o. (271) oraz spółdzielni (124), zrzeszenia i stowarzyszenia są nieliczne (52). Według opracowania Krajowej Rady Spółdzielczości najwięcej GPR działa – jakże by inaczej – w województwie wielkopolskim: aż 76. W czterech województwach zachodnich (wielkopolskie, kujawsko-pomorskie, dolnośląskie i opolskie) zarejestrowanych było latem tego roku 237 grup, a zatem ponad połowa działających w Polsce! Na drugim krańcu jest – to też nie jest niespodzianka – ściana wschodnia: województwo lubelskie – 15, podkarpackie – 14, podlaskie – 12, świętokrzyskie – 6. Choć niewiele więcej jest w łódzkim (8), małopolskim – (10) i – to jest pewna niespodzianka – w śląskim zaledwie 12. [...]
***
3 sierpnia 2014: wykaz GPR liczy 1062 pozycje. Szalony wzrost nastąpił w województwie świętokrzyskim – z 6 do 18. Wszystko przed naszymi rolnikami.