Publicystyka



Wróblewska: Iść na radnego

Białołęka| dzielnica| partie polityczne| programy wyborcze| radny| Szybka Kolej Miejska| Warszawska Struktura Samorządowa| wybory samorządowe| władza lokalna

włącz czytnik

W Polsce jest blisko 47 tysięcy radnych różnych szczebli samorządu terytorialnego. Kosztuje to budżet kraju ponad 100 mln złotych miesięcznie. W samej tylko Warszawie ponad 6 tysięcy radnych zasiada na różnych szczeblach organów samorządu. Pobierają diety, chodzą na posiedzenia rady, „przyklepują” budżet. Ci z żyłką społecznika, bardziej ambitni i odpowiedzialni coś organizują, poszturchują urzędników, wysłuchują skrzywdzonych. Ale można też przejść przez kadencję nie robiąc prawie nic – pobierać diety bez wysiłku i odpowiedzialności.

Radnym może zostać każdy pełnoletni obywatel kraju. Czy z długiej listy nazwisk przeciętny wyborca jest w stanie wyłuskać prawdziwego społecznika?

Dziennikarze opisują godne pochwały wysiłki różnych zapaleńców społeczników. Ale tacy nie rodzą się na kamieniu. Kiedy przeciętny człowiek wpadnie w dziurę na chodniku, przeklnie władze i pójdzie dalej. Społecznik będzie myślał co zrobić, żeby dziury załatać. Chwała społecznikom. Tylko że tacy wyłaniają się zwykle kiedy coś ich bardzo wkurza, albo kiedy trafi się dookoła środowisko chętne do wspólnego działania. Z pracą radnego to ma niewielki związek.

W mojej okolicy jest spora grupa bardzo fajnych społeczników. Od 19 lat organizują np. olimpiady sportowe dla dzieci ze szkół podstawowych. 250 dzieci co rok startuje a już niemal drugie tyle wyrosło z wieku zawodników i chętnie pomaga przy kolejnych olimpiadach. Są grupy śpiewające, jest gazeta lokalna wydawana społecznym wysiłkiem, są akcje pomocy, są zbiórki prezentów na Gwiazdkę itp. Ich pożyteczna działalność nie ma nic wspólnego z działalnością radnych. Owszem, niektórzy z tych aktywnych sąsiadów zostali radnymi, tyle że niczego lepszego nie zrobili w swojej nowej roli.

Prawdziwy społecznik organizuje innych i przewodzi im zwykle z wewnętrznej potrzeby człowieka, który chce coś osiągnąć, być pożytecznym, mieć satysfakcję osobistą i pozycja radnego nie wiele zmieni w jego dorobku. Obawiam się, że większość z tych kilkudziesięciu tysięcy radnych w kraju, którzy chodzą teraz z ulotkami pełnymi obietnic bez pokrycia i których będziemy wkrótce wybierać, traktuje start w wyborach jak kolejną przymiarkę w szukaniu posady.
Studio Opinii

Poprzednia 1234 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.