TK



Chapeau bas, Panie Prezesie!

włącz czytnik
Chapeau bas, Panie Prezesie!
Footo: A. Jankiewicz

Szanowny Panie Prezesie, Drogi Andrzeju!
Szanowni Państwo Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego!
Wszyscy Szanowni Zebrani!

Sądownictwo jest tą dziedziną, w której poglądy polityczne, życzenia i wskazówki stronnictw – nawet osobiste sympatie nie mogą, z istoty samej, tworzyć kryterium dla oceny wartości jego przedstawicieli i działaczy. W szczególności dotyczy to stanowiska sędziego, który spełniając swoją misję w społeczeństwie dba tylko o to, aby duchowo i na zewnątrz być uosobieniem pewnego idealnego typu” – ten jakże aktualny passus pochodzi z przemówienia, jakie w 1929 r. wygłosił do odchodzącego ze stanowiska (nota bene nie z własnej woli) Pierwszego Prezesa SN Władysława Seydy szefujący przedwojennemu Związkowi Prawników Kresowców prof. Konrad Dynowski. Moim zdaniem doskonale pasują one do dnia dzisiejszego i okazji, która nas tutaj zgromadziła. Pragniemy bowiem uhonorować osobę, która przez dziewięć lat swojego życia piastowała stanowisko sędziego konstytucyjnego.

Moim zdaniem trudno jest o inne niż Trybunał Konstytucyjny miejsce, w którym sędziowska niezawisłość oraz poczucie dystansu do polityki i polityków znaczyłyby więcej. Jako sędzia Sądu Najwyższego, mimo wszystko miałam zawsze ten komfort, że orzekam w sprawach, które, nawet jeśli dotyczą interesu publicznego, to jednak skrywają go w tle, za jakimś stanem faktycznym i roszczeniami, które trzeba uwzględnić lub oddalić, tak jak nakazuje prawo i własne sumienie. Sędzia konstytucyjny – a szczególnie Prezes Trybunału Konstytucyjnego – tego wyjątkowego „zabezpieczenia” przed zewnętrznym światem jest pozbawiony. Sprawy konstytucyjne dotyczą dosłownie wszystkich i każdego. U ich podstaw leżą oczywiście zagadnienia prawne, lecz jednak szczególnego rodzaju, tak jak specyficzne są normy Konstytucji. Ocenie podlega akt normatywny – jego część, czasem nawet drobny fragment treści wyinterpretowanej z jednego przepisu. Sędzia konstytucyjny musi mieć „z tyłu głowy”, że jego osądowi poddana jest wola suwerena, którym jest Naród, jednak równocześnie – pozostając ciągle prawnikiem – ma obowiązek wykonać trudne zadanie, które polega na ochronie dobra tego samego Narodu. Służy więc Narodowi, choć niestety bywa, że jest przezeń najmniej doceniany za każdą z jego zasług.

Jest to gorzka prawda, ale taką właśnie cenę trzeba zapłacić za wyjątkowy honor służby publicznej. A ona nie polega przecież na tym, aby służyć czyimkolwiek konkretnym celom! Sędzia konstytucyjny służy Narodowi poprzez jego szacunek dla prawa i Konstytucji. Ze względu na swoją misję i ślubowanie nie tylko może, ale musi czynić wszystko, co mu jest nakazane, aby chronić Konstytucję jako, po pierwsze, najwyższe prawo, a po drugie, jako najwyższą wartość. Prawo bowiem – a w szczególności Konstytucja jako jego „najwyższe piętro” – ma w naszej, europejskiej kulturze wyjątkowy, samoistny charakter. Dobrze wiemy, dlaczego tak być powinno: zaledwie siedemdziesiąt jeden lat temu zakończyła się najstraszniejsza z dotychczasowych wojen, która wybuchła tylko dlatego, że jeden z europejskich polityków skrajnie zinstrumentalizował prawo, czyniąc je przedłużeniem swego osobistego kaprysu i woli. Tak się nie godzi! Prawo stanowione i stosowane „na polityczne zamówienie” ma tylko pozór prawa: ex iniuria ius non oritur. Za prawdziwym prawem stoją wartości wyższe niż polityczna skuteczność w dążeniu do władzy totalnej. O tym w swoim słynnym wykładzie radiowym pt. „Pięć minut filozofii prawa” pięknie opowiedział Gustav Radbruch. Naszym wspólnym, sędziowskim obowiązkiem jest o tym stale przypominać, aby krwawa historia naszego kontynentu pozostała daleko za nami.

Poprzednia 123 Następna

Trybunał Konstytucyjny

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.