TK



Alimenty

alimenty| Kodeks rodzinny i opiekuńczy

włącz czytnik

Wysokość kosztów utrzymania dziecka jest wbrew pozorom dość trudna do ustalenia, zwłaszcza gdy chodzi o dzieci w wieku szkolnym, gdzie ilość wydatków możliwych do poniesienia na ich wychowanie wydaje się być nieograniczona. Jedno może chodzić na zajęcia z piłki na orliku za 50 zł po lekcjach w szkole, a inne do szkoły piłki nożnej Znanego Klubu za wielokrotność tej kwoty. Jednemu wystarczy dodatkowy angielski, inne rodzice wożą z jeździectwa na tenis, z przystankiem na jogę. Dziecko może chodzić do szkoły rejonowej, albo do kanadyjskiej prywatnej szkoły z programem międzynarodowym i czesnym na poziomie średniej krajowej pensji. Może jeść obiady w szkole albo wyskakiwać w przerwie na sushi, albo foie gras, żeby nie odstawać od kolegów z klasy. A to samo dotyczy także ubrań i gadżetów, wszak może się okazać, że w tej szkole bez ajfona piątki nie ma czego szukać w towarzystwie.

Oczywiście każde dziecko powinno mieć prawo do najlepszego wychowania i wsparcia w przyszłym starcie... ale rzeczywistość skrzeczy. Generalnie więc przyjmuje się tu więc zasadę, że dziecko ma prawo do otrzymania wychowania i wykształcenia na poziomie adekwatnym do sytuacji finansowej rodziców. Czyli tak jak zawsze było i będzie. Chłop nie powinien oczekiwać, że dostanie to samo co szlachcic. Chociaż dzisiaj inaczej te klasy się nazywają.

Drugi problem pojawia się, gdy trzeba ustalić owe "zarobkowe i majątkowe możliwości". Po pierwsze bowiem owe "możliwości" winny być rozumiane jako możliwości płacenia alimentów, uwzględniające nie tylko faktyczne dochody, ale i obciążenia. Nie można bowiem zapominać o tym, że tzw. Alimenciarz też musi z czegoś żyć, choćby skromnie. Potrzebuje jedzenia, dachu nad głową, powinien móc płacić rachunki za prąd, wodę, telefon itp. Owszem od ust sobie powinien odjąć i dziecku dać, ale bez przesady w tej kwestii. Ile konkretnie powinno mu zostać? Nie wiem. Każdy może rzucić jakąś kwotę. Równowartość minimum socjalnego? Najniższej emerytury? Minimum egzystencji? Więcej? Mniej? Dobre pytanie. Może ktoś kiedyś obiektywnie na nie odpowie rozwiązując ostatecznie problem z "przealimentowaniem" wynikającym ze skupienia się na potrzebach dzieci (i matki) z pominięciem potrzeb ojca. Do tego rozwiązania wymaga także problem obiektywnego ustalania sytuacji majątkowej zobowiązanego. Drugą z przyczyn "przealimentowania" jest bowiem abstrakcyjne określanie wysokości zarobków zobowiązanego, będące wynikiem opacznego rozumienia zwrotu "możliwości zarobkowe" poprzez pomijanie przy obliczeniach rzeczywistych zarobków i zastępowanie ich hipotetycznymi "możliwościami" czyli założeniem że młody i zdrowy to dwa tysiące może zarobić. Tu najgorzej mają "samozatrudnieni", bo im bardzo łatwo przypisać kosmiczne możliwe zarobki, wszak jest zapotrzebowanie na rynku na glazurników, wiadomo że informatycy dobrze zarabiają, no przecież oczywiste że przedstawiciele handlowi dostają bardzo duże prowizje. I co wtedy ma zrobić taki człowiek, któremu naliczono realne alimenty od hipotetycznych zarobków? Zadłużać się, czy może kombinować z zarobkami?

Te wszystkie problemy ze stosowaniem prawa nie są nie do pokonania i doświadczony sędzia rodzinny przy wsparciu kompetentnych ławników łatwo sobie z nimi  poradzi. Ale co maja robić, ci, co jeszcze doświadczenia nie nabrali? Może jednak warto by przyjrzeć się przepisom, które ewidentnie nie przystają do dzisiejszej rzeczywistości, bo powstały w czasach słusznie minionych? Może problem tkwi w procedurach? Może orzecznictwo narosłe wokół tego przepisu wypaczyło jego sens i brzmienie? Może warto poszukać innej drogi? Ustalenie ustawowego minimum dochodu, który musi pozostać dłużnikowi alimentacyjnemu na jego utrzymanie? Obowiązek składania wykazów majątku i dochodów pod rygorem odpowiedzialności karnej? Zobowiązani do alimentacji składają oświadczenia podatkowe, jeżeli ukrywają dochodu, to  może powinny zająć się nimi służby skarbowe. Może lekiem na takich kombinatorów mógłby być przepadek majątku na cele alimentacyjne, w sytuacji, gdy taki zobowiązany nie byłby w stanie wykazać, iż ma on pokrycie w dochodach deklarowanych dla potrzeb alimentacji? Każde z tych rozwiązań będzie lepsze od obecnego. Tyle tylko, że raczej żadne nie zostanie prędko wdrożone, bo żaden rząd, ani z prawa, ani z lewa, ani z chadecji, ani z endecji nie odważy się wprowadzić reform, w wyniku których zyskają zobowiązani do alimentacji, a stracą dzieci. Nawet jeżeli byłoby to uczciwe i sprawiedliwe. No cóż. Wracamy do akt. No to ile tych alimentów na 6 i 11 latka, jak człowiek zarabia 1800 zł i coś tam jeszcze dorywczo, ale leczy się przewlekle i musi wydawać na leki? 
Sub Iudice

Poprzednia 1234 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.