TK



Anonimowi tomiści

"Solodarność"| Jadwiga Staniszkis| Józef Tischner| Konstytucja| OMP| Robert D. Putnam| Samuel Huntington| Zbigniew Stawrowski

włącz czytnik

Polska myśl polityczna idzie do pewnego stopnia zgodnie z tym ogólnym wzorem. W dawnej polskiej myśli politycznej idea dobra wspólnego była nieustannie obecna: w republikanizmie I Rzeczypospolitej (który wszelako ograniczał ją do obywateli, tj. szlachty), w konfederacji barskiej, Konstytucji 3 Maja i romantyzmie (które uobywatelniały chłopa), w pozytywizmie, II RP i za PRL. Ostatnie dekady jednak przyniosły dekonstrukcję tej idei, i to na tyle głęboką, że nie została ona odbudowana. Mimo że wszyscy mówią o kapitale społecznym, nie stał się on „ideą polską”, zdolną pociągać obywateli, ale kolejnym elementem dyskursu biurokratycznego. Mamy zatem Schumpeterów, ale nie dorobiliśmy się jeszcze Roberta Putnama.

„Solidarność” wspólna

Jadwiga Staniszkis, przenikliwy obserwator polskiej sceny politycznej, odwołując się do pojęć teologicznych, odróżniła dwa fundamentalne podejścia do sfery moralnej: tomistyczne (które zakłada, że dobro istnieje ponad ludzkimi wyborami i naszą rzeczą jest je odnaleźć) oraz nominalistyczne (które twierdzi, że dobro wynika z sumy naszych wyborów – jest tym, co tworzymy, a nie tym, co odkrywamy). Według polskiej socjolog, Polska nie przeszła nigdy przełomu nominalistycznego, a w konsekwencji wszyscy Polacy są anonimowymi tomistami. Świadczyć miała o tym na przykład rewolucja Solidarności, która na powrót odkrywała wspólne dobro. Aby je zaś odkryć, wspólnota polityczna nie mogła skroić go na własną miarę, lecz musiała się na jego miarę przeobrazić, tzn. nawrócić.

Kapelan Solidarności, jeden z najwybitniejszych polskich filozofów, ks. Józef Tischner ów proces nawrócenia ujął w niezapomnianych słowach: „Chcemy być narodem zespolonym, ale nie zespolonym strachem. Chcemy, aby nas jednoczył nasz najprostszy, ludzki obowiązek. Przeżywamy dziś niezwykłe chwile. Ludzie odrzucają maski z twarzy, wychodzą z kryjówek, ukazują prawdziwe twarze. Spod prochu i zapomnienia wydobywają się na jaw ich sumienia. Jesteśmy dziś tacy, jakimi naprawdę jesteśmy. Wierzący są wierzącymi, wątpiący wątpiącymi, a niewierzący niewierzącymi. Nie ma sensu grać cudzych ról. Każdy chce być nazwany swoim własnym imieniem”.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.