TK
Copyright trolling - ochrona praw autorskich, czy łatwy sposób na zarobek
copyright trolling| Internet| piractwo| prawa autorskie| Prenda Low| PwC| sieć
włącz czytnikStoją rzekomo na straży praw autorskich i tropią piractwo w sieci. Rzekomo, bo sposób, w jaki działają, budzi ogromne kontrowersje. Do Polski dociera zjawisko zwane copyright trolling, które już uderzyło po kieszeni setki osób.
Nazwę copyright trolling używa się na określenie działań firm, które powołując się na chronienie praw autorskich twórców, żądają od użytkowników dopuszczających się rzekomego piractwa w sieci wysokich kwot w ramach zadośćuczynienia. W praktyce wygląda to następująco: firma wysyła do użytkownika pismo w którym informuje, że dopuścił się łamania praw autorskich konkretnego dzieła: filmu, książki, muzyki. Informuje także, że złożyła przeciwko niemu pozew do sądu. Może go wycofać, o ile otrzyma zadośćuczynienie w określonej kwocie, zwykle w wysokości kilkunastu złotych. Użytkownik najczęściej płaci, chociaż nierzadko zdarza się, że nigdy nie dopuścił się piractwa.
Polowanie na piratów
Copyright trolling na pierwszy rzut oka może wydawać się działaniem bardzo pozytywnym, zwalczającym szerzące się na wielką skalę piractwo. Jednak ilość pojawiających się na rynku firm, zajmujących się staniem na straży praw autorskich oraz ilość wysyłanych do użytkowników listów i sposób żądania wpłaty, każą zastanowić się nad tym, czy dbanie o prawa autorskie nie jest tylko przykrywką do zarabiania ogromnych pieniędzy. Za granicą takie działania są oceniane jednoznacznie - jako nieetyczne. Niekorzystne wyroki dla prawników, zajmujących się podobną działalnością zapadły już w Kalifornii, Kanadzie, Wielkiej Brytanii i Niemczech.
Kolosalne kwoty
Sąd w Kalifornii musiał zmierzyć się z prawdziwym gigantem – firmą Prenda Low, która przez kilka lat zdołała wyciągnąć od użytkowników miliony dolarów w zamian za wycofanie oskarżeń o piractwo i niekierowanie sprawy na drogę sądową. Prenda Low stała na straży praw autorskich filmów pornograficznych. Za ich udostępnianie, żądała od użytkowników kwot rzędu nawet 4 tys. dolarów. Płacili, bo bali się rozgłosu. Nawet ci użytkownicy, którzy nigdy na swoich komputerach nie oglądali, ani nie ściągali podobnych filmów. Sąd w Kalifornii uznał działanie prawników za nieetyczne. Nakazał im wypłacić wynagrodzenia dla wszystkich prawników, reprezentujących pozwanych użytkowników i skierował ich przed komisję, która miała ocenić, czy nadal mogą utrzymać prawo do wykonywania zawodu.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
RPO:nieprecyzyjne przepisy karne w prawie autorskim do Trybunału
USA: piracki serwis zamknięty
ETS: hiperlinki dozwolone
KE kończy konsultacje ws. prawa autorskiego
SA: można Chomikuj.pl nazywać pirackim portalem
TK: odpowiedzialność karna za naruszenie prawa autorskiego jest zgodna z konstytucją
Zmiany w prawie autorskim czekają na podpis prezydenta
Rzecznik Generalny TS UE o linku do strony z publikacją naruszającą prawa autorski
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.