TK



Czas na polsko – polski kompromis

3 Rzeczypospolita| demokracja| dyplomacja| kompromis| NATO| negocjacje| Niemcy| Platforma Obywatelska| polityka zagraniczna| Prawo i Sprawiedliwość| Rosja| traktat lizboński| Unia Europejska

włącz czytnik

Nasi partnerzy, jak widać, mogą w negocjacjach z Polską bezkarnie stosować taktykę gry na czas. Wiedzą bowiem, że Polacy nie tylko nie potrafią porozumieć się pomiędzy sobą, ale często nie mają ani strategii, ani nawet jednolitego stanowiska. Tak więc każda zmiana polityka lub urzędnika może przynieść w rezultacie oczekiwane ustępstwa strony polskiej. Wystarczy wykazać się elementarną w stosunkach międzynarodowych cierpliwością.

Naszym politykom w stosunkach z Niemcami nie udało się osiągnąć koniecznej w dyplomacji równowagi pomiędzy twardym realizowaniem interesów narodowych a elastycznością i pragmatyzmem w dochodzeniu do kompromisu. Jedni stawiali poprzeczkę zbyt wysoko, z kolei inni – zbyt nisko. Kluczem do skutecznej dyplomacji jest tymczasem umiar i umiejętność zdefiniowania złotego środka.

Podobne zjawisko można dostrzec w stosunkach z naszym wschodnim sąsiadem – Rosją. Na początku roku 2008 polski rząd dokonał wielkiej operacji ocieplenia stosunków z Moskwą. Zrobił to bez strategii, ani określenia celów, jakie chciałby dzięki temu osiągnąć. Jedną z ważniejszych kalkulacji, jaka nim kierowała było wykazanie, że jest skuteczniejszy od swoich poprzedników. Ocieplanie kontynuowano mimo, iż w sierpniu 2008 r. Rosja sprowokowała wojnę z Gruzją i potwierdziła w ten sposób, że imperializm jest podstawową składową jej polityki. Warszawa nie zmieniła jednak swojego stosunku do Moskwy. Zbliżenie z Kremlem było bowiem elementem wewnątrzkrajowej walki politycznej. Na, taktycznym jak już wiemy, „ociepleniu relacji” zyskała przede wszystkim Rosja, która w grach z mocarstwami zachodnimi mogła posługiwać się argumentem, że dla dobra polityki europejskiej porozumiała się nawet z rusofobicznymi Polakami.

Toczona od dekady wojna polsko-polska powoduje, że obecnie pozycja naszego kraju na arenie międzynarodowej jest bardzo słaba, być może najsłabsza w całej historii III RP. Słabsza, aniżeli wskazywałyby na to nasze realna siła, położenie geopolityczne i zasoby. Na arenie międzynarodowej gramy wyraźnie poniżej naszych możliwości. A przecież nie tak miało być. Osiągniecie członkostwa w NATO i UE miało wzmocnić nasza pozycję międzynarodową. A wydaje się, że ją osłabiło. Jakim bowiem cudem w roku 2000 nie będąc jeszcze w UE wynegocjowaliśmy niezwykle korzystny traktat nicejski, a w 2007 roku, będąc pełnoprawnym członkiem tej organizacji, przegraliśmy traktat lizboński?

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.