TK



Dzieci Pana Samochodzika

archeologia| artefakt| Bill Wyman| kolekcjonerstwo| muzeum| poszukiwacze skarbów| prawo własności| skarb| zabytki

włącz czytnik

Dziś tego nie mamy. Mamy coś wręcz przeciwnego. Kolekcjonerzy zachowują się (bo są do tego zmuszeni) jak tajne bractwo kryjące się ze swoim stanem posiadania w obawie, że ktoś zakwestionuje ich prawo własności do posiadanych przedmiotów.

Ich obawy nie są bezpodstawne. Co jakiś czas możemy przeczytać o policyjnym najeździe na dom jakiegoś zbieracza, który „został przyłapany” na posiadaniu bezcennych przedmiotów lub starej broni, za co grozi mu kara godna terrorysty. Te bezcenne przedmioty to np. stare monety wykopane w trakcie poszukiwań, których żadne muzeum dobrowolnie nie przyjmie, bo procedura włączenia ich do rejestru eksponatów i czas na nią poświęcony ma większą wartość, niż „odzyskany skarb”. Ale prawo jest prawem – bezwartościowa z punktu widzenia muzealnego moneta jest „bezcennym znaleziskiem” i nie ma różnicy czy to złoty dukat Łokietka czy pruski półtorak.

Jak na nasze państwo przystało, prawo rozłazi się jak źle uszyte buty w wielu miejscach. I tak np. specjalistyczny sprzęt do poszukiwań, wykrywacze metalu itp. są jak najbardziej legalne pod warunkiem, że… się niczego nie szuka. Któż by to poza nami wymyślił?

Archeolodzy biją na alarm, że poszukiwacze „niszczą stanowiska archeologiczne” często nie zdając sobie z tego sprawy, ale map zlokalizowanych stanowisk nie udostępnią, bo… bo nie. Wiadomo, że w Polsce są tysiące stanowisk archeologicznych, nieprzebadanych i w najbliższej przyszłości raczej niedających się przebadać ze względów finansowych, ale nikt ich ani nie oznacza, ani nie udostępnia map, być może w obawie przed poszukiwaczami. Kompletny absurd wynikający z głęboko zakorzenionej nieufności do obywatela, niezakładający, że lwi procent poszukiwaczy znając położenie tych stanowisk sama przyczyniałaby się do ich ochrony współpracując ochoczo ze służbami archeologicznymi, a kierowany przekonaniem, że obywatel tylko czyha, by coś ukraść, zrabować, zniszczyć itd. Zamiast tworzyć coś na kształt środowiska myśliwskiego, które nie tylko poluje, ale i dba o zasoby zwierzyny w naszych niesprzedanych jeszcze Niemcom lasach, „fachowcy” szczują, polują i rzucają gromy na amatorów. To, że sami strzelają sobie w piętę jakoś przechodzi niezauważone.

Opowiastka z autopsji.

Pewien dyrektor muzeum badający przebieg kampanii wrześniowej na swoim terenie, autor kilku ciekawych książek z tego zakresu poprosił nas kiedyś o pomoc. Chodziło mu o atak niemieckich żołnierzy na polski pociąg pancerny (zbudowany ad hoc przez pracowników Stoczni Marynarki Wojennej w ’39r. tzw. „Smok Kaszubski”). Z opisów trudno mu było ustalić kierunek z jakiego szedł atak i kilka podobnych drobiazgów, które miały wg niego duże znaczenie dla całości tematu, który opracowywał.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.