TK



In vitro nie jest ani prawicowe, ani lewicowe. Jest ludzkie

bp. Grzegorz Ryś| Donald Tusk| Episkopat| in vitro| opozycja| ustawa bioetyczna

włącz czytnik
In vitro nie jest ani prawicowe, ani lewicowe. Jest ludzkie
Foto: Wikipedia.org

Zapowiedziany przez premiera Donalda Tuska program refundacji metody in vitro wzbudził nie lada zakłopotanie wśród opozycji, zwłaszcza po lewej stronie sali sejmowej. Stąd takie rozpaczliwe chwytanie się tonącego brzytwy, jak to uczynił europoseł Wojciech Olejniczak. Z rozbrajającą szczerością dał do zrozumienia, że pomysł premiera Tuska to tak naprawdę wynik skutecznych działań SLD.

Przede wszystkim jednak pomysł Tuska musiał wzbudzić poczucie ulgi w wielu polskich domach, gdzie dotychczas nie było realnej szansy, aby skorzystać z tej kosztownej procedury. Procedury całkowicie legalnej, lecz praktycznie dostępnej wyłącznie dla ludzi zamożnych.

Z pewnością nieetyczne i sprzeczne z zasadą sprawiedliwości społecznej byłoby pozostawienie obecnego stanu rzeczy – zgoda na to, aby z „przywileju” in vitro mogły skorzystać wyłącznie osoby bogate. To nic innego, jak odmowa ostatniej deski ratunku parom mniej zamożnym, walczącym z chorobą niepłodności.

In vitro nie jest ani prawicowe, ani lewicowe. Jest ludzkie. A państwo, wbrew oczekiwaniom wielu, nie jest od tego, by stymulować politykę pronatalistyczną, zasypywać demograficzną dziurę czy uszczęśliwiać ludzi na siłę. Państwo jest od tego, żeby rozwiązywać realne problemy zwykłych ludzi. W tym wypadku ludzi rzeczywiście pragnących posiadać potomstwo, którzy bezskutecznie starają się o nie przez okres co najmniej roku, stosując przy tym inne metody walki z niepłodnością. Jednak państwo – i tu raczej mamy do czynienia z postawą konsekwentną, musi uwzględniać możliwości budżetu, pieniędzy wszystkich obywateli. A o tym Donald Tusk mówił nie raz.

Nie jest też tak, że państwo tłamsi ideę tolerancji, gdy budżetowe pieniądze przeznacza na cele stojące w sprzeczności ze światopoglądem określonej grupy ludzi. I to grupy całkiem licznej. Akurat ten argument rozmywa się z rzeczywistością, gdyż zdecydowana większość naszego społeczeństwa akceptuje metodę in vitro. A co, jeśli analogiczne rozumowanie krytyków refundacji zastosować do kwestii transplantacji czy transfuzji? Znajdą się przeciwnicy i tych zabiegów, właśnie ze względów etycznych lub światopoglądowych – np. świadkowie Jehowi. Tu jednak krytycy milkną.

Poprzednia 12 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.