TK



Niespełnione nadzieje maturalnych reformatorów

Centralna Komisja Egzaminacyjna| egzamin maturalny| licea ogólnokształcące| Ministerstwo Edukacji Narodowej| stara matura| system edukacji

włącz czytnik

Nie można również nie zauważyć wielu błędów i słabości w pracach całego systemu egzaminacyjnego. Swoistym skandalem są nieustannie pojawiające się błędy w zadaniach maturalnych, traktowane przez ludzi odpowiedzialnych za system egzaminacyjny jako nieunikniony element ich pracy. Równocześnie trudno zrozumieć, dlaczego CKE nie może poradzić sobie z problemem zróżnicowanych trudności zestawów zadań na egzaminach z danego przedmiotu w różnych latach.[12] W efekcie nie ma możliwości porównywania wyników egzaminów z różnych lat, co w istocie uniemożliwia diagnozowanie jakości pracy systemu oświatowego w Polsce. Nie można również pominąć kwestii błędów, do jakich dochodzi w trakcie poprawiania prac egzaminacyjnych, co bardzo komplikuje losy zdających, szczególnie w kontekście jednoinstancyjności oceniania.

Historia reformowania polskiej matury idealnie oddaje proces obniżania wymagań, z jakim mamy do czynienia od lat w całej naszej edukacji. Sądzę, że doskonale ilustruje ów proces porównanie założeń wymagań dotyczących zdawalności egzaminu proponowanych w połowie lat dziewięćdziesiątych ub. wieku z wymaganiami, jakie proponuje MEN w swoim rozporządzeniu z 25.04.2013 r. Otóż projektując nowy egzamin zakładano, iż wprawdzie do jego zdania wymagane będzie 30% punktów z każdego zdawanego na poziomie podstawowym obowiązkowego egzaminu, ale do podjęcia studiów konieczne będzie zdanie egzaminów na poziomie rozszerzonym z progiem zdawalności na poziomie 40% /było to kompromisowe rozwiązanie, uwzględniające powszechność kształcenia w szkolnictwie średnim, ale utrzymujące racjonalne wymagania dla kandydatów na studia/. Tymczasem maturzyści 2015 r. będą mogli zdać maturę i podjąć studia po spełnieniu owych podstawowych /obowiązkowych/ wymagań i tylko przystąpieniu, bez konieczności uzyskania określonej minimalnej liczby punktów, do jednego egzaminu na poziomie rozszerzonym. Rozważając kwestię wymagań stawianych maturzystom nie można pominąć stopnia trudności zadań maturalnych, które w wielu przypadkach są tak formułowane, iż czytając ich treść można zadać sobie pytanie, czy aby nie poradziłby sobie z nimi średnio uzdolniony gimnazjalista. Wszystko to stanowi smutny efekt dramatycznego obniżania wymagań w całym systemie edukacyjnym i dopóki ten proces nie zostanie zatrzymany, to trudno oczekiwać, iż będziemy mieli rzetelny system maturalny. Niestety obecnie nasz system szybkimi krokami zmierza do edukacji opartej na bezrefleksyjnym wykonywaniu poleceń typu „znajdź, podkreśl, wklej”. Skądinąd o kryzysie polskiej edukacji najlepiej świadczy oscylujący wokół 90% wskaźnik zdawalności matury w młodzieżowych liceach ogólnokształcących, czyli średnio co dziesiąty absolwent tej szkoły nie jest w stanie zdać matury o wręcz mikroskopijnym zakresie wymagań. W innych typach szkół średnich owe wskaźniki spadają nawet poniżej 50%. Innymi słowy uczniowie w pewien sposób marnują spędzany w szkole czas. Można tylko pomyśleć, jak wyglądałyby wskaźniki zdawalności, gdyby został podniesiony stopień trudności zadań i dodany wymóg zdania chociaż jednego przedmiotu na poziomie rozszerzonym z progiem zdawalności 40% możliwych do zdobycia punktów. Trzeba jednak z całą mocą podkreślić, iż naszym problemem nie jest model zewnętrznej matury, ale niewłaściwe wypełnianie go treścią i fatalne korzystanie z niego.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.