Debaty



Koniec mitu prywatnej edukacji

bon edukacyjny| charter schools| czesne| Milton Friedmann| model edukacji| szkolnictwo prywatne| szkolnictwo publiczne| szkoła| Szwecja| USA

włącz czytnik
Koniec mitu prywatnej edukacji
Szkoła Podstawowa w Starych Kiełbonkach. Foto: M. Giełczyński, Wikimedia Commons

Prywatne nauczanie nie musi być lepsze, ale na pewno jest droższe. Przykład? Szwecja i USA.

W nieustającej debacie o reformie oświaty co jakiś czas wraca pomysł bonu edukacyjnego i większego udziału prywatnej edukacji jako leku na całe zło. Praktyka boleśnie weryfikuje kolejny mit o wyższości rynku i prywatyzacji nad tym, co publiczne.

Pieniądz za uczniem

Na początku lat 90. Szwecja wprowadziła jeden z najbardziej liberalnych modeli zarządzania oświatą na świecie. Można było bez jakichkolwiek ograniczeń tworzyć prywatne szkoły, rywalizujące o uczniów z placówkami publicznymi. Ta konkurencja stała się możliwa dlatego, że jednocześnie zrównano zasady finansowania szkół publicznych i prywatnych – każda placówka otrzymuje jednakową dotację na każdego ucznia („pieniądz podąża za uczniem”), nie mogąc przy tym pobierać jakichkolwiek dodatkowych opłat czy selekcjonować kandydatów. Gdy do danej szkoły zgłasza się więcej chętnych, niż jest w niej miejsc, kryteriami kwalifikacji są odległość ze szkoły do miejsca zamieszkania ucznia oraz pierwszeństwo zgłoszenia się na listę oczekujących przyjęcia. Niedopuszczalne jest natomiast stosowanie kryteriów rekrutacji opartych na statusie społeczno-ekonomicznym, stanie zdrowia i sprawności fizycznej czy przynależności etnicznej.

System wspierania segregacji

Przez lata model szwedzki był bodaj jedynym pozytywnie ocenianym przykładem wdrożenia idei bonów (voucherów) edukacyjnych. Niektóre badania wskazywały, że konkurencja ze strony prywatnych szkół zmobilizowała placówki publiczne do zapewnienia wyższej jakości nauczania. Zaczęły także powstawać szkoły o zróżnicowanym profilu kształcenia, np. artystyczne czy sportowe. Tylko niektórzy sceptycy zauważali, że pomimo gwarancji równego traktowania uczniów przez szkoły prywatne, nasila się swoista segregacja społeczna poprzez edukację – dzieci z biedniejszych dzielnic czy wywodzące się z mniejszości etnicznych coraz rzadziej trafiały do tych samych szkół co dzieci z rodzin szwedzkiej klasy średniej.

W ciągu ostatnich dwóch lat neoliberalny eksperyment szkolny w socjaldemokratycznej Szwecji otrzymuje cios za ciosem. W 2013 r. wstrząs wywołała decyzja jednego z największych komercyjnych operatorów szkół, spółki JB Education (kontrolowanej przez duński fundusz private equity), o wycofaniu się z rynku.  Efekt? Z dnia na dzień ponad 10 tysięcy uczniów pozostało bez szkoły, a kilkuset nauczycieli bez pracy. Oczywiście, tak jak w przypadku upadających banków, zyski trafiały do kieszeni prywatnej, ale sprzątaniem po JB Education musiało się już zająć państwo.

Poprzednia 123 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.