TK



W. Hermeliński: Miałem zdanie w każdej swojej sprawie. I byłem mu wierny

prawa człowieka| Stanisław Biernat| Trybunał Konstytucyjny| uzasadnienie| Wojciech Hermeliński| zdanie odrębne

włącz czytnik

Wracając jednak do tych spraw, które wywarły na mnie wrażenie, to była sprawa policjanta, nosiciela wirusa HIV. Jego los rzeczywiście był dość nieszczęśliwy, ponieważ został zwolniony z pracy w Policji tylko z tego powodu, że był nosicielem wirusa HIV. Nie było przy tym żadnego realnego niebezpieczeństwa zarażenia innych osób. Policja miała różne możliwości zatrudnienia go, niekoniecznie musiał stykać się z przestępcami na ulicy czy w jakichś innych miejscach. Można go było zatrudnić jako pracownika administracyjnego za biurkiem czy w zaopatrzeniu, ale to była kwestia dobrej woli, której w tej sprawie zabrakło. Dlatego cieszę się, że ten przepis, który jego i być może inne osoby będące nosicielami HIV usuwał z pracy w Policji, udało się nam unicestwić.

To jedna z wielu spraw, ale taka, której rzeczywiście sporo czasu z moją asystentką poświęciłem. Cieszę się, że zakończyła się ona sukcesem i że skład orzekający podzielił moje zdanie.

Panie Sędzio, co jest trudniejsze: pisanie uzasadnienia do wyroku czy zdania odrębnego?

Trudniejsze wydaje mi się jednak pisanie zdania odrębnego. Tu znowu odwołam się do mojej praktyki adwokata, by stwierdzić, że tak samo trudniejsze było napisanie apelacji czy skargi kasacyjnej, niż napisanie pozwu cywilnego czy prywatnego aktu oskarżenia. Tak jak napisanie apelacji czy skargi kasacyjnej wymaga poświęcenia większej ilości czasu i większego wysiłku intelektualnego, bo trzeba przyjętą argumentację wznieść na odpowiedni poziom, żeby można było podważyć pewne ustalenia, tak samo pracochłonne jest napisanie zdania odrębnego. W moim przypadku część ciężaru pisania zdań odrębnych, tak samo zresztą jak i projektów uzasadnień do wyroków czy postanowień, spoczywała na moich paniach asystentkach. Bo taką przyjęliśmy zasadę, że ja zajmowałem się ustaleniem kierunku, czytałem dokładnie akta, a potem dyskutowaliśmy i panie wspólnie ze mną przygotowywały projekt.

Z tym wiąże się pewna dość zabawna historia. Na samym początku swojej działalności w Trybunale uniosłem się honorem i postanowiłem, że to ja sam napiszę projekt rozstrzygnięcia. Przygotowałem go więc, wręczyłem pani asystentce, która powiedziała, że przeczyta i za jakieś dwa-trzy dni skonsultujemy go. No i tego trzeciego dnia zadowolony z siebie czekałem na pochwały, a tymczasem usłyszałem: „Tu zawsze była taka praktyka, że sędzia tylko czytał akta, nadawał kierunek i asystent już wszystko sam pisał. Lepiej niech tak zostanie jak było”. No więc zrozumiałem aluzję i już tak się nie rwałem do pisania samemu, i uważam, że to chyba na dobre mi wyszło, bo obie panie asystentki przygotowywały projekty i robiły to naprawdę dobrze. (śmiech) Oczywiście wszystko to potem jeszcze omawialiśmy i ewentualnie poprawialiśmy.

Trybunał Konstytucyjny

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.