Debaty



Czas na polsko – polski kompromis

3 Rzeczypospolita| demokracja| dyplomacja| kompromis| NATO| negocjacje| Niemcy| Platforma Obywatelska| polityka zagraniczna| Prawo i Sprawiedliwość| Rosja| traktat lizboński| Unia Europejska

włącz czytnik

Ostateczna faza negocjacji traktatu lizbońskiego miała miejsce w roku 2007. Dla Polski główną stawką był sposób podejmowania decyzji przez Radę. Dotychczasowy, wynegocjowany w 2000 r. w Nicei, dawał Polsce bardzo silną pozycję. Nasz głos w najważniejszym organie decyzyjnym Unii miał prawie taką samą wagę, jak głos mocarstw – Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. Na dodatek większość decyzji Rada podejmowała jednomyślnie, a więc dysponowaliśmy rodzajem prawa weta, gdyby nasi partnerzy chcieli podjąć niekorzystną dla nas decyzję.

Unijne mocarstwa uznały, że zasady wynegocjowane w Nicei winny zostać zmienione. UE wskutek kolejnych fal rozszerzenia liczyła coraz więcej członków i przez nicejski mechanizm decyzyjny stawała się niezdolna do skutecznego działania. W związku z tym podjęto nowy program reform, polegający na uzależnieniu siły głosu od wielkości populacji danego państwa oraz radykalnie zmniejszono liczbę obszarów, w których obowiązywało jednomyślne podejmowanie decyzji.

Propozycja mocarstw była skrajnie niekorzystna dla Polski, ponieważ w porównaniu z wówczas obowiązującym traktatem nicejskim drastycznie obniżała nasz wpływ na decyzje Unii. Dość powiedzieć, że zgodnie z Niceą siła naszego głosu była prawie taka sama jak Niemiec, a zgodnie z nowa propozycją stanowiła mniej więcej połowę. Tak więc negocjacje traktatu lizbońskiego toczyły się o wielką stawkę.

Niestety, naszym negocjatorom nie udało się nawet wynegocjować określania siły głosów według tzw. metody pierwiastkowej, która w gruncie rzeczy zbliżona była do propozycji mocarstw. Uzyskaliśmy jedynie odsunięcie w czasie wejścia w życie, niekorzystnych dla nas rozstrzygnięć. Co gorsza, zgody na lizboński mechanizm decyzyjny nie przehandlowaliśmy za inne korzystne dla nas ustępstwa mocarstw, np. za wyłączenie Polski z niekorzystnej polityki klimatycznej.

Dlaczego przegraliśmy te negocjacje, mimo iż dysponowaliśmy wetem? Polskie stanowisko nie znalazło żadnego wsparcia wśród innych państw. W trakcie miesięcy poprzedzających szczyt nie udało się nam przekonać innych do metody pierwiastkowej. Mimo to nie szukaliśmy alternatywnego, ale nadal korzystnego dla nas, rozwiązania kurczowo trzymając się naszej pozycji negocjacyjnej. W efekcie w pierwszych godzinach rokowań nasi decydenci musieli z niej zrezygnować i w trakcie tej rozgrywki pozbawieni byliśmy mocnych kart. Krótko mówiąc, polska dyplomacja nie odrobiła pracy domowej.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.