Debaty



D. Flisak: Prawo autorskie trzeba dostosować do współczesnego świata

cytat| Damian Flisak| kopiowanie| media społecznościowe| okres ochronny utworu| prawo autorskie| utwór| ZAIKS

włącz czytnik

Pojęcie utworu jest ze swoje natury niedefiniowalne, ponieważ samo tworzenie wynika z trudno doświadczalnych przeżyć wewnętrznych twórcy. Nie sposób stworzyć wzoru wyliczającego istnienie utworu. Jakąkolwiek definicję by tutaj zastosować, zawsze będzie ona posługiwać się pojęciami wymagającymi interpretacji. W tym cały kunszt pełnomocników, aby eksponować cechy przedmiotu świadczące o jego cechach twórczych, a mądrość sądu, aby rozstrzygnąć, czy rzeczywiście mamy do czynienia z kwalifikowaną postacią ludzkiej aktywności intelektualnej. Wydaje się, że zdecydowanie zbyt rzadko pamięta się o tym, jak rozległa i silna jest ochrona prawno autorska. Powinny jej dostąpić jedynie wybrane wytwory ludzkiego intelektu.

Media to dzisiaj przede wszystkim internet. A ten w istotny sposób żywi się cytatem, często bez świadomości ze strony cytujących. Czy zasady cytowania powinny być na nowo określone? Trzeba poszerzyć granice cytatu?

Truizmem jest stwierdzenie, że pojawienie się internetu postawiło na głowie wiele konstrukcji znanych prawu autorskiemu. Rodziły się one przecież w rzeczywistości analogowej. Prawo autorskie ma szczególną trudność ze zdematerializowaną rzeczywistością internetu oraz z jego wszechdostępnością. Odnośnie do samego cytatu, przepis ten (art. 29 ust. 1 ustawy), wymaga zmiany niezależnie od nastania ery internetu. Po prostu jego zastosowanie wymaga obecnie spełnienia tak wielu warunków, że powołanie się na ten wyjątek właściwe zawsze obarczone jest wysokim ryzykiem skutecznego zakwestionowania w sądzie. Przepis należy zdecydowanie odchudzić i związać możliwość cytowania z - szeroko rozumianym – obiektywnie uzasadnionym celem cytującego. Oczywiście chwilę potrwa, zanim również w tym zakresie dorobimy się wykładni pojęcia takiego celu. Koła prawa autorskiego mielą powoli, ale konsekwentnie – tak będzie również w tym przypadku.

Kolejny wielki obszar - dozwolony użytek utworów w dobie mediów społecznościowych. Czy ustawodawca sobie z tym poradzi? Prawo tu trzeba zliberalizować, czy usztywnić?

Dozwolony użytek jest swoistym papierkiem lakmusowym polityki ustawodawcy w zakresie godzenia interesów twórców oraz konsumentów dóbr intelektualnych. Ze swojej natury pozostają one ze sobą w konflikcie. Mam wrażenie, że obecnie szala wychylona jest na stronę kręgów twórczych. Problem, jaki w tym widzę, polega na tym, że nadmiernie restrykcyjne rozumienie dozwolonego użytku sprawi, że coraz więcej zachowań konsumenckich będzie schodziło do szarej strefy prawa autorskiego, czyli będzie pozostawało w formalnym konflikcie z prawem autorskim, choć z punktu widzenia interesów twórcy będzie kompletnie nieistotne. Dla przykładu, fachowe odgwizdanie piosenki przy okazji porannego golenia, które jest słyszalne dla sąsiadów, narusza formalnie majątkowe prawa autorskie, choć z pewnością jest obojętne dla majątkowych interesów tegoż twórcy. W mojej opinii okolicznością pomijaną przy okazji rozstrzygania o naruszeniu prawa jest wpływ danego zachowania na sferę majątkowych interesów uprawnionego. Choć z drugiej strony nierzadko zdarzają się sytuacje pewnego naciągania przepisów o dozwolonym użytku dla osiągnięcia własnych celów. Sporo mówi się np. o braku możliwości oparcia usług pressclipperskich o art. 30 ustawy.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.