Debaty



Na wokandzie: B. Piwnik o największej władzy na ziemi

Barbara Piwnik| FOZZ| Leszek Miller| Minister Sprawiedliwości| niezależność sędziego| niezawisłość sędziowska| sprawy karne| wokanda| zawód sędziego

włącz czytnik

– Niezbyt dobrze pomyśli też o pracowitości takiego sędziego.

– Dlatego np. nigdy nie akceptowałam idei dni bez wokand, poprzez które środowisko walczyło o lepsze wynagrodzenia. Oczywiście nie jest tak, że sędziowie podczas takich dni niczym się nie zajmują. Do obywatela idzie jednak sygnał – tego dnia sędziowie nic nie robią. Obywatel nie wie, że sędziowie zwykle pracują w soboty, niedziele i święta, niejednokrotnie są obciążeni ponad ludzką wytrzymałość. On myśli: „Nie chce im się pracować, a ja już rok czekam na swoją sprawę”.

– Czasami dodaje jeszcze, że wszystko im wolno i z nikim się nie liczą. Czy niezależność trzeciej władzy nie urosła u nas do rangi fetyszu, nie stała się takim sędziowskim liberum veto?

– Moje rozumienie niezależności i niezawisłości sędziowskiej – choć jestem na tym punkcie wyczulona – czasem rozmija się z opiniami środowiska. Nie mam nikomu za złe, że kwestiami organizacyjnymi czy wyznaczaniem spraw i realizowaniem terminów zajmują się osoby uprawnione w strukturach sądu. Na co dzień nie absorbuje mnie analizowanie, co należy do prezesa sądu, co do dyrektora. Ja, sędzia, realizuję niezawisłość na sali rozpraw. Mam ją zagwarantowaną w ustawach i w orzekanie nikt w żaden sposób nie może mi się wtrącić. Dlatego uważam, że jeśli ktoś jest sędzią, to powinien skupić się na orzekaniu, a nie rozmyślaniach, kto i ile powinien mieć władzy. Bo największą władzę na ziemi ma właśnie sędzia orzekający w sprawie.

– Tyle, że sędziowie mają różne ambicje. Zostają przewodniczącymi wydziałów, dyrektorami w ministerstwie, wiceministrami, raz nawet zdarzyło się, że aktywny sędzia został ministrem i prokuratorem generalnym w jednej osobie.

– To nie była kwestia ambicji, nigdy nie zamierzałam robić kariery politycznej. Bycie sędzią jest dla mnie najwyższą wartością zawodową. Uznałam jednak, że moja nominacja to szansa zrobienia czegoś pożytecznego dla wymiaru sprawiedliwości, szansa na dyskusję o sprawach ważnych dla środowiska. Czekałam na otwartość w rozmowie, podnoszenie problemów. Z dyskusją wyszło różnie, środowiska sędziowskie i prokuratorskie nie były specjalnie zachwycone moją nominacją. Chciałam też odpocząć od warunków pracy w wydziale karnym, w którym wówczas orzekałam.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.