Debaty



Stanowienie prawa: gonić czy łapać króliczka?

włącz czytnik

W Polsce już niemalże od dwudziestu lat różne ekipy od Leszka Balcerowicza, przez Jerzego Hausnera, po autora niniejszego tekstu, podejmowały zadania deregulacyjne na różnych frontach walki z króliczkiem. Dawały one nawet niezłe efekty, ale niestety najczęściej tylko przejściowo. Nasz niewinny bowiem króliczek, to tak naprawdę wredna hydra, której jeśli odetnie się jeden łeb, to zaraz w to miejsce wyrastają dwie nowe głowy. Jak sobie więc z tym poradzić?

Najważniejsza jest reforma systemu stanowienia prawa. W Polsce nadal bowiem tworzone są buble prawne, a ludzie boją się udać w swojej sprawie do urzędu. Jest tak dlatego, że system tworzenia prawa niewiele różni się od tego z czasów PRL-u, a podejście urzędników do obywateli zbyt często przypomina stosunek sprzedawcy do klienta, w sklepie, w którym półki są puste: „nic nie ma i nic nie będzie”, „jak się da, to się zobaczy”….

Reforma, którą mam na myśli jest zmianą niemalże ustrojową, bardzo trudną do przeprowadzenia legislacyjnie, ale też i politycznie. Wiele podmiotów bowiem, także partii, musiałoby odstąpić od dzisiejszych uprawnień i zgodzić się na zasadnicze zmiany. Te musiałby zresztą dotknąć bardzo wielu dziedzin, środowisk i osób, na przykład profesorów prawa i tworzonej przez nich doktryny. Trudno wszak, jeśli kilkadziesiąt lat się wykładało w takim a nie innym duchu, jeśli przez kilkadziesiąt lat tworzyło się takie a nie inne normy prawa i zasady doktryny, jeśli przez kilkadziesiąt lat pisało się dziesiątki komentarzy, glos, artykułów, to nagle wszystko to przekreślić i powiedzieć – co było, to nie ma, tworzymy wszystko od nowa. Zresztą oczywiście nie o to chodzi. Specjalnie przerysowuję temat, aby wskazać, że pole bitwy nie jest wygodne, a zadanie nie jest łatwe. Inną przykładową grupą oporu, wbrew pozorom, są dziennikarze i media, bowiem krytykując, często bez wyraźnej podstawy, polityków wymuszają na niech nie zawsze potrzebne działania. Najczęściej nie są to rozwiązania systemowe – na nie bowiem potrzeba czasu, a tego dziennikarz nie posiada - lecz doraźne, te bowiem zaspokajają potrzebę napisania tekstu na jutro albo nagrania tzw. setki do TV już na „za pięć minut”.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.