Państwo



Piotrowski: Powiedzieli, napisali… (Odcinek 85)

włącz czytnik

[...] jeśli czyta się konstytucję jako całość, to wynika z niej zakaz ograniczania pojęcia narodu do aktualnie dominującej w nim większości. Konsekwencją tezy, że suweren rozumiany jako większość może wszystko, byłoby przekreślenie niezawisłości suwerena rozumianego jako cały naród. Suweren zdominowany przez jakąkolwiek wszechwładną większość wolną od konstytucyjnych ograniczeń w istocie przestaje być niezależny: mogłaby ona bowiem odebrać władzę zwierzchnią narodowi i przyznać ją na przykład jednostce.

Odpowiednia większość może oczywiście uchwalić konstytucję nieuznającą, że prawa człowieka ograniczają władzę. Ale nie będzie zasługiwał na miano konstytucji akt znoszący zasadę mówiącą, że fundamentem praw i wolności jest przyrodzona i niezbywalna godność człowieka. Podobnie, gdyby w miejsce przepisu przyznającego władzę zwierzchnią narodowi wpisano, że jednolitą i niepodzielną władzę państwową sprawuje ugrupowanie wygrywające wybory.

[...] Art. 4 konstytucji, który stanowi, że władza zwierzchnia należy do narodu, nie jest jedynym jej artykułem. Nie może być interpretowany w oderwaniu od art. 10: zasady trójpodziału i wzajemnego równoważenia się władz ustawodawczej, wykonawczej i sądowniczej, i art. 173: że sądy i trybunały są władzą odrębną i niezależną od innych władz.

Suwerenność suwerena nie może w demokratycznym państwie prawnym prowadzić do zniesienia zasady podziału i równoważenia się władz, ponieważ to państwo bez owej zasady byłoby sprzeczne samo ze sobą.

Jeśli przyjmiemy, że konstytucja nie ogranicza suwerena, że liczy się po prostu wola większości, to nie ma żadnego zabezpieczenia przed ryzykiem z tym związanym. Wszystkie ewangelie - jak pamiętamy - krytycznie opisują to, co może zrobić zmanipulowany tłum. Niebezpieczeństwo populizmu jest zawsze aktualne.

Poza tym nie jest prawdą, że parlament reprezentuje cały naród. Aktywna mniejszość może zdominować bierną większość uprawnionych do głosowania. Od początku III RP ze względu na kształt prawa wyborczego żaden rząd nie był reprezentantem większości. W dodatku, z powodu progów wyborczych z góry się zakłada, że pewna część aktywnych wyborców nie ma swojej reprezentacji w Sejmie, bo ugrupowania, na które głosowali, nie uczestniczą w podziale mandatów.

Jeśli przyjmiemy, że rządzący są suwerenem, bo zdołali uzyskać władzę w wyborach, to znaczy, że ta część narodu, która ich nie wybrała, została pozbawiona suwerenności. A parlamentarna opozycja: czy to nie są przedstawiciele suwerena?

Państwo

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.