Publicystyka



A. Hamilton: O niezawisłości sądownictwa (esej polityczny nr 78)

Alexander Hamilton| despotyzm| egzekutywa| konstytucja USA| monarchia| niezależność sądów| Stany Zjednoczone| władza sądownicza| władza wykonawcza

włącz czytnik

Ale w odniesieniu do kolidujących aktów władzy wyższej czy niższej, tej o pierwotnych czy tej o nadanych prerogatywach, natura i racja sprawy wskazują, że raczej zastosowanie odwrotnej zasady jest właściwe. Uczy nas to, że wcześniejszy akt wyższej władzy powinien mieć pierwszeństwo przed późniejszym aktem niższej i podporządkowanej władzy; zgodnie z tym jeśli kiedykolwiek poszczególna ustawa koliduje z Konstytucją, obowiązkiem trybunałów sędziowskich będzie uznanie tej drugiej, a odrzucenie tej pierwszej.

Należy też powiedzieć, że sądy pod pretekstem niemożności pogodzenia sprzecznych spraw mogą kierować się własną wolą niezgodną z konstytucyjnymi intencjami legislatury. Może się to również przydarzyć w wypadku dwóch sprzecznych ustaw; równie dobrze też w orzekaniu na podstawie jednej ustawy. Sędziowie muszą wyjaśnić znaczenie prawa, a gdyby skłaniali się do przeprowadzenia swej woli zamiast sądzenia, to konsekwencją tego byłoby zastępowanie własnym widzimisię rozstrzygnięć ciała ustawodawczego. Obserwacja ta, jeśli czegokolwiek mogłaby dowodzić to tego, że sędziowie nie powinni różnić się od tego ciała.

Jeśli więc sądownictwo ma być uważane za bastion władzy Konstytucji, strzegący ją przed uzurpacjami władzy ustawodawczej, ten wzgląd dostarczy mocnych argumentów na rzecz bezterminowego piastowania urzędów sądowniczych, jako że nic innego nie przyczyni się bardziej do wyrobienia poczucia niezależności sędziów; jest to sprawa zasadnicza dla wykonywania tak trudnych obowiązków.

Niezawisłość sędziów jest równie konieczna dla obrony Konstytucji, jak i dla obrony praw jednostki przed skutkami złych humorów, jakie czasami wywołują sztuczki pewnych ludzi czy wpływ szczególnie krytycznych sytuacji na stosunki między ludźmi; chociaż zanikają one po uzyskaniu lepszej informacji czy po głębszej refleksji, to niekiedy prowadzą do niebezpiecznych innowacji ustrojowych oraz powodują dotkliwy ucisk mniejszości we wspólnocie. Jakkolwiek ufam, że przyjaciele proponowanej Konstytucji nigdy nie będą współdziałać z jej nieprzyjaciółmi[4] i nie będą kwestionować podstawowej zasady ustroju republikańskiego, która uznaje prawo ludu do zmiany czy uchylenia ustanowionej Konstytucji - kiedykolwiek dojdą do przekonania, że jest ona sprzeczna z ich szczęściem - nie należy jednak wnosić z tej zasady, że reprezentacje ludu powinny dokonywać tych zmian pod wpływem chwilowej zachcianki większości ich wyborców, nie zgadzających się z ustanowieniami istniejącej Konstytucji, i powołując się na powyższą zasadę uznać się za uprawnionych do pogwałcenia jej postanowień; albo żeby sądy były bardziej zobowiązane do tolerowania tego rodzaju pogwałceń gdyby wynikały one z knowań całej reprezentacji. Dopóki lud przyjmując uroczyście i wiążąco aktu nie anuluje czy nie zmieni ustalonej formy, dopóty obowiązuje on ludzi jako zbiorowość i jako jednostki; żadna zaś domniemana, a nawet rzeczywista znajomość odczuć ludu nie upoważnia jego reprezentantów do uchylenia poprzedniego i przyjęcia nowego aktu. Łatwo zatem zrozumieć, jak niezwykłego męstwa sędziów wymaga pełnienie ich obowiązków jako godnych wiary stróżów Konstytucji, wtedy gdy ataki władzy ustawodawczej na Konstytucję są spowodowane przez tych, za którymi stoi większość wspólnoty.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.