Publicystyka



O sędziowskiej niezawisłości

Adolf Hitler| Akcja T4| gestapo| Lothar Kreyssig| Marek Antoniusz| Marek Lepidus| niezawisłość sędziowska| Oktawian| państwo prawa| Stanisław Vincenz

włącz czytnik
O sędziowskiej niezawisłości

Twierdzenie, że niezawisłość sędziowska jest fundamentem państwa prawa, to truizm. A jednak wciąż zdarza się, że nie wszyscy rozumieją, jak ważne jest zagwarantowanie pełnej niezależności w orzekaniu. Zjawisko polegające na wywieraniu nacisków na sędziów jest stare jak świat. Współczesne próby takiego oddziaływania mają długą tradycję. Tym bardziej na pamięć i uznanie zasługują ci, którzy wytrzymali presję i nie ustąpili nawet o krok. Poznajmy trzy historie.

Pierwsza sięga starożytności rzymskiej. Kiedy w roku 43 p.n.e. kontrolę nad państwem udało się przejąć triumwirom: Markowi Lepidusowi, Markowi Antoniuszowi oraz młodemu Oktawianowi, Rzym pogrążył się w mroku politycznych mordów i grabieży. Majątki zabitych przeciwników politycznych konfiskowano, a następnie rozdawano stronnikom nowego porządku. Triumwirowie zapragnęli, by czynności te przeprowadzano w majestacie prawa. Nie wszyscy jednak zamierzali spełniać ich zachcianki. Jednym z nich był pretor Aulus Kaskeliusz. „Kaskeliusz – powiada Waleriusz Maksymus – mąż przesławny dzięki znajomości prawa Rzymian, a jakże uparty ryzykant! Nikt bowiem, czy to życzliwością, czy powagą urzędu nie potrafił skłonić go do ułożenia formułki procesowej w sprawie tego, co rozdali triumwirowie. Tym samym jego zachowanie postawiło poza prawem wszystkie owoce zwycięstwa. On to często i otwarcie wypowiadał się na temat czasów, w których przyszło mu żyć, a kiedy przyjaciele upominali go, by się powstrzymał, odpowiadał, że dwie rzeczy, uchodzące w powszechnym przekonaniu za gorycz życia, dają mu licencję na szczerość: podeszły wiek i brak dzieci”[1].

Pięknych przykładów godnych naśladowania zachowań nie brakło i wśród naszych rodaków. Stanisław Vincenz zachował w pamięci dwóch ciekawych braci. Otóż „jeden z nich, jako nadradca w Samborze, prowadził właśnie rozprawę, gdy woźny, z polecenia prezydenta sądu prosił go, aby przyszedł powitać, wraz z całym gronem sędziowskim, jego ekscelencję pana ministra, który przybył z Wiednia. Sędzia odpalił cierpko: »Proszę, niech ekscelencja raczy przyjść do sali rozpraw jeśli ma ochotę! Wstęp wolny dla każdego«. Jego brat, także sędzia, którego adiutant cesarski w umyślnej wizycie prosił o informacje co do jednego śledztwa, dając do poznania, że dworowi cesarskiemu na niej zależy, wstał gwałtownie i stając na baczność zawołał służbowo: »Jako cesarski i królewski porucznik rezerwy jestem w każdej chwili na rozkazy jego cesarskiej mości, a jako sędzia śledczy w imieniu jego cesarskiej mości, mam obowiązek prowadzić sprawę tajnie, bez żadnych względów i względzików«. Dworski generał łagodził z koleżeńskim humorem: Aber Herr Oberleutnant, warum denn so ungemütlich? (Ależ panie poruczniku, dlaczego zaraz tak szorstko? – przyp. M.J.)”[2]. Żadnemu z „aroganckich” braci nie spadł włos z głowy.

Poprzednia 123 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.