Publicystyka



Pachnie wyborami

"Paprykarz"| Jarosław Kaczyński| kampania wyborcza| Piotr Kraśko| polityka| Stanisław Kowalczy| wójt| wybory samorządowe

włącz czytnik

Wybrańcy na polityczne szczeble nie cieszą się wysokim prestiżem mas. Nie tylko u nas w Polsce przeważa pogląd, że polityk to gatunek sprzedajny, kręgosłup ma giętki, zasady elastyczne, a żeby utrzymać się na powierzchni nie musi wiele zdziałać, ważne żeby umiał schlebiać wyborcom. Jednak mimo tej opinii lepiej są notowani kandydaci na polityków „społecznie wrażliwi”,  którzy obiecują wyborcom ile wycisną dla nich z publicznej kasy, niż tacy którzy potrafią zaprezentować sensowny program bez obiecywania. Kandydaci na polityków to wiedzą więc obiecują, zresztą łatwiej obiecywać, choćby gruszki na wierzbie, niż przedstawić sensowny program rozwojowy.

Teoretycznie polityk powinien mieć wyrobiony pogląd na to jak sobie radzić z problemami w gminie, województwie czy kraju. Ale najczęściej nie wie, tylko sygnalizuje problem i razem ze swoimi wyborcami narzeka że nikt problemu nie rozwiązuje. Właśnie tak, jak w rozmowie telewizyjnej kandydat na wójta zwany Paprykarzem.

Glebę, na jakiej wyrasta lokalny polityk świetnie pokazano swego czasu w telewizyjnym serialu „Rancho”. Na filmowej wsi społecznicy z prawdziwego zdarzenia wpadli na pomysł jak ożywić mieszkańców żeby zrobili coś pożytecznego dla siebie i otoczenia. Wtedy lokalny polityk któremu, nic się nie chce robić, przywłaszczył sobie te sukcesy, sprzedał je zręcznie w mediach jako swoje pomysły i w hierarchii politycznej awansował.

W wyborczej żonglerce nie lepiej niż kandydaci na polityków wypadają koledzy dziennikarze. Skręca mnie ze wstydu, kiedy słyszę jak odpytywany w TV polityk sypie sloganami, a dziennikarz zamiast spytać go o konkretny, w kółko pyta o to samo – kto z kim i przeciw komu.

Dziennikarze na ogół prezentują się w tych wywiadach żałośnie. Wyraźnie nie chcą rozmawiać o sprawach merytorycznych, bo nie są partnerami do merytorycznej rozmowy. Żeby rozmówcę przycisnąć w dyskusji trzeba samemu posiadać wiedzę. Ekonomiczną czy społeczną. A zwykle dziennikarz telewizyjny najlepiej rozeznaje się w personalnych roszadach, dlatego o nie pyta. Wychodzi zresztą naprzeciw odpytywanym, bo i oni przecież najlepiej się czują w atakowaniu przeciwnika politycznego. Mówi taki np., że nikt w rządzie nie ma wizji kraju. Mocno powiedziane, ale dziennikarka nie pyta jaką wizję ma ten odpytywany. Nie chce go widać stawiać w niezręcznej i trudnej sytuacji, bo na drugi raz nie przyjdzie do studia.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.