Publicystyka



Prawie pusta demokracja

David Beetham| demokracja| Kevin Boyle| marketing polityczny| reformy| Włodzimierz Cimoszewicz

włącz czytnik

Zwracałem się do ucznia siedzącego na krześle, które podczas obrad rady miejskiej należało do najwyższego włodarza i mianowałem to dziecko prezydentem. Towarzysze wybrańca otrzymywali stanowiska wiceprezydentów. Następnie wskazywałem przewodniczącego zgromadzenia oraz radnych. Czasami grupa była tak liczna, że nie dla wszystkich starczało miejsc przy stole. Tych, którzy przycupnęli pod ścianą, prosiłem o wcielenie się w dziennikarzy, mieszkańców, obserwatorów itp. Skoro każdy uczeń poczuł się ważny i doceniony, przechodziliśmy do rządzenia. Pytałem dzieci, co chciałyby zmienić w mieście, czego im brakuje albo co powinno zostać wybudowane. Oczywiście najczęściej otrzymywałem gromką odpowiedź, że trzeba by postawić nową lodziarnię, pizzerię czy plac zabaw. I oczywiście traktowałem taką odpowiedź jak najpoważniej. Po czym przechodziliśmy do głosowania: kto jest za wybudowaniem nowego placu zabaw, proszę podnieść rękę itd. Z największym zaciekawieniem obserwowałem reakcje uczniów, kiedy padały dwie propozycje, a można było przegłosować tylko jedną z nich. Czyli gdy trzeba było się zdecydować: albo lodziarnia, albo pizzeria. Dyskusje, jakie wywiązywały się w takich sytuacjach, przypominały mi do złudzenia prawdziwe obrady z udziałem dorosłych polityków. Tyle że – jeszcze – bez wyzwisk.

Może to pomysł niegłupi, żeby traktować polityków jak dzieci? Może oni też potrzebują wychowania? I może psujemy ich, niczym nieodpowiedzialni rodzice, przymykając oko na błędy, byle oddalić wizję większego zła?

Być może, ale przecież są pośród polityków ludzie godni szacunku, tacy, od których my, wyborcy, moglibyśmy się uczyć. Na przykład Włodzimierz Cimoszewicz, mówiący w Newsweekubraku polityków wagi ciężkiej. Co gorsze, nie ma ich także w nowym pokoleniu, w którym dominują populistyczni i niedouczeni karierowicze, troszczący się jedynie o własne korzyści. Wpisują się oni jednak w ogólne światowe tendencje: zero poważnych idei i wszystko na sprzedaż.

Rzeczywiście marketing polityczny przyćmiewa konsekwentną pracę nad wizerunkiem polityka wiarygodnego. Każdy humbug ma jednak krótkie nogi. Przypominam sobie jeszcze jedną historyjkę z dziećmi…

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.