Publicystyka



Przebiegli i niedostępni

akta spraw sądowych| biegły sądowy| Minister Sprawiedliwości| opinia dla sądu| Sąd Okręgowy

włącz czytnik
Przebiegli i niedostępni
Sala rozpraw w SR Lublin

Kolejny problem z sądami, jaki się pojawił w ostatnich dniach w przestrzeni medialnej to problem biegłych sądowych, a dokładnie długiego czekania na ich opinie. W zasadzie na ten problem sędziowie zwracali uwagę od lat, temat jednakże jakoś nie przebijał się do mediów i został zauważony dopiero, gdy pewien skazaniec po odsiedzeniu całej kary został wypuszczony na wolność. Ponieważ zaś relacje prasowe na ten temat jak zwykle zawierały tylko to, czego oczekiwali czytelnicy warto by przy tej okazji przyjrzeć się temu jak to naprawdę z tymi biegłymi jest.

Załóżmy więc, że trafiła nam się sprawa, gdzie potrzebna nam będzie opinia biegłego lekarza. Żeby wyglądało to ładnie i medialnie powiedzmy więc że oto pan Franciszek został potrącony na pasach, spędził pół roku w szpitalu i teraz pozywa ubezpieczyciela o zapłatę renty "z tytułu zwiększonych potrzeb", bo musi kupować leki, chodzić na rehabilitację itp. Koszty są duże, a że przez ten wypadek pan Franciszek musiał zamknąć swoją firmę to teraz żyje z renty i prac dorywczych ledwo wiążąc koniec z końcem. Ubezpieczyciel natomiast nie chce płacić bo twierdzi, że ich lekarz twierdzi że te leki co pan Franciszek chce brać to są mu niepotrzebne, albo że te dolegliwości na które on je bierze to nie mają nic wspólnego z wypadkiem. Żeby wyjaśnić kto tu ma rację trzeba zatem powołać biegłego lekarza właściwej specjalności by obejrzał dokumenty, zbadał pana Franciszka i wyjaśnił nam co mu jest, jak go trzeba leczyć i ile to będzie kosztowało. Dopuszczamy więc dowód z opinii biegłego lekarza ortopedy, jako właściwego dla połamanych nóg i bolącego kręgosłupa, i w tym momencie zaczynają się nasze problemy.

Może się okazać, że mamy szczęście, i na urzędowej liście biegłych prowadzonej przez prezesa Sądu Okręgowego mamy aż trzech ortopedów, co daje nam możliwość wyboru tego, który opiniuje najlepiej. Niestety jednak po paru telefonach do nich zapewne okaże się, że tak dobrze to wcale nie jest. Bo pierwszy oświadczy, że z uwagi na obowiązki służbowe, i znaczną ilość zleconych opinii nie jest w stanie przyjąć nowych, więc prosi żeby zadzwonić tak za trzy miesiące to może się zgodzi. Drugi stwierdzi, że na mocy umowy z prezesem Sądu okręgowego on opiniuje tylko dla wydziału ubezpieczeń społecznych, więc opinii nie przyjmie i już. A trzeci oświadczy że wprawdzie jest ortopedą, ale dziecięcym i specjalizuje się w wadach wrodzonych, więc nie podejmuje się sporządzenia opinii w tej sprawie, bo tu trzeba traumatologa. I co teraz? Ano to samo, co byśmy zrobili gdyby na liście byłby tylko jeden z tych trzech - szukamy gdzie indziej. Kto wie, może jakiś ortopeda z ościennych okręgów zechce przyjąć zlecenie, jeżeli obiecamy mu że nie będzie musiał do nas jeździć, a pacjent pofatyguje się do niego. Jeżeli nie to możemy popytać na uniwersytecie, czasami się zgodzą, jak damy półroczny termin. Są też komercyjne firmy, które zatrudniają lekarzy z kwalifikacjami biegłych, może tam, o ile da się to jakoś zmieścić w procedurę. Kto wie, może się uda.

Poprzednia 1234 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.