Publicystyka



Rosnące nierówności dotykają prawdziwych biedaków, lecz mocno także sytych pasibrzuchów

bieda| bogactwo| Branko Milanovic| Chiny| klasa średnia| migracje| nierówności społeczne

włącz czytnik

W artykule Milanovica pt. „Global inequality in numbers: in history and now” są dane na potwierdzenie tej złośliwości. W badanym okresie bardzo zyskali ludzie z dolnej części ogólnoziemskiego rozkładu statystycznego. Osoby z przedziału od 5. do ok. 30 percentyla zanotowały wzrosty dochodów realnych wynoszące od 40 proc. do nawet prawie 70 proc. Wyjątkiem jest 5 proc. najuboższych, których dochody pozostały na niezmienionym poziomie. W salonowych dyskusjach prowadzonych nad Wisłą tych prawdziwych biedaków z Afryki i Azji pomija się jednak milczeniem.

Milanovic zwraca uwagę, że w czasach globalizacji warto zastanawiać się, czy nadal mierzyć nierówności w skali państw, tak jak do tej pory, czy też raczej dla całej ziemskiej populacji, co oczywiście jest niesłychanie trudne z powodu niedostatku danych. Wywodzi jednak równocześnie, że aż ponad 50 proc. czyjegoś dochodu realnego per capita zależy od przeciętnego dochodu kraju, w którym ktoś się urodził lub mieszka. Wniosek wyciąga z tego taki, że dla łagodzenia nierówności potrzebny jest rozwój gospodarczy w państwach ubogich, pomoc biednym ze strony bogatego Zachodu, a także… odrzucane w Europie migracje. Albo bowiem prawdziwie biedne kraje staną się bogatsze, albo ich mieszkańcy opuszczą je i udadzą się w rejony zamożniejsze.

Poprzednia 12 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.