Debaty



Bajki o nierównościach

American Dream| Global Wealth Databook| Jarosław Kuisz| kapitalizm| Michał Sutowski| mobilność społeczna| nierówności społeczne| ubóstwo| współczynnik Giniego

włącz czytnik
Bajki o nierównościach
Foto: StagiaireMGIMO, Wikimedia Commons

W debacie o nierównościach nie chodzi o to, by problem marginalizować czy wyśmiewać, ale by właściwie ocenić jego skalę, stopień zagrożenia, jakie stwarza, i potencjalne konsekwencje, jakie może wywołać.

Temat nierówności wzbudza olbrzymie emocje. Wystarczyło zadać kilka prostych pytań o to, co mówią aktualne dane na temat Polski, by wywołać gorącą dyskusję.

Gdy w styczniu tego roku dr   z „Kultury Liberalnej” zwrócił uwagę na to, że nasza dyskusja na temat nierówności garściami czerpie z zachodniej literatury, natomiast obywa się bez stosownych danych Eurostatu czy GUS (1), zawrzało. Posypały się gromy i zarzuty o brak wrażliwości na biedę – szczególnie mocne z lewej strony ideowego spektrum (2).

Lewicowi publicyści usiłują snuć opowieść o nierównościach czy związanych z nimi protestach społecznych ponad granicami państw w oderwaniu od lokalnych kontekstów. Tu ma miejsce zasadnicze pęknięcie pomiędzy lewicą a polskimi liberałami co do diagnozy, jak i niezbędnych lekarstw (3). A jednak, niezależnie od tego, co nie byłoby dziś modne na Zachodzie Europy czy w USA, problem nierówności z polskiej perspektywy przedstawia się zgoła inaczej.

Nie wszystkie nierówności są złe

Zacznijmy od truizmu, który przedziwnie wyparował pośród polemik: samo istnienie nierówności nie jest dla społeczeństwa dyskredytujące. Alternatywą dla społeczeństw zróżnicowanych byłby utopijny i przerażający projekt doskonałej równości, a zatem i tożsamości wszystkich. Dlatego też punktem wyjścia do rozmowy powinno być pytanie, które z nierówności – i w jakim stopniu – są dla społeczeństwa akceptowalne, które zaś należy minimalizować.

Nawet w pozornie prostych sytuacjach nasze opinie co do akceptowalnego poziomu nierówności będą się różnić. Nic dziwnego, odpowiedzi nie są bowiem oczywiste. Wiele zależy od skutków, jakie dana nierówność wywołuje. Przykładowo, jeżeli nie minimalizuje szans na społeczny awans gorzej sytuowanych ocenimy ją inaczej niż wówczas, gdy jej skutkiem będzie petryfikacja zajmowanych pozycji społecznych. Jak w rozmowie z „Kulturą Liberalną” (4) zwracał uwagę Michael Sandel, to właśnie wysoka mobilność społeczna była podstawą wiary w American Dream. Amerykanie godzili się na duże nierówności, ponieważ wierzyli, że kiedyś to oni lub przynajmniej ich dzieci znajdą się na szczycie.

Poprzednia 1234 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.