Publicystyka



Solidarność

Aid to Families with Dependent Children| Alan Hirsch| kościół ewangelicki| odpowiedzialność| państwo socjalne| Solidarność| zbór

włącz czytnik

Każdy, kto dłuższy czas należał do zboru, wiedział o tym, albo przynajmniej podejrzewał, choć z przyczyn bezpieczeństwa próbowaliśmy kierować się hasłem „czego nie musisz wiedzieć, nie możesz wiedzieć“. Dochodziło więc do sytuacji, że od czasu do czasu ktoś przyszedł do jednego ze starszych zboru z prośbą, aby „zbór mu pomógł“.

Cały zbór podzielony był na tzw. „grupy domowe“. Nakłanialiśmy prowadzących domowe grupy, aby delikatnie obserwowali członków swych grup, aby nie okazało się, że któryś będzie potrzebował pomocy. Dosyć szybko zauważyliśmy bowiem, że ludzie naprawdę potrzebujący wstydzili się mówić o swojej sytuacji, podczas gdy inni, którzy nie byli tak bardzo ubodzy, ale nie gospodarowali dobrze pieniędzmi, całkiem bez wstydu prosili o pomoc. Kiedy ktoś zwracał się w ten sposób do osoby prowadzącej z prośbą, aby „zbór“ mu pomógł, odsyłano go do jego grupy domowej. Ludziom nie sprawiało bowiem większego problemu prosić o pomoc raczej bezosobowy dla nich „zbór“, ale było im trudno poprosić o pomoc Alenkę czy Tondę z ich grupy. Chodziło nam o to, aby ludzie nie prosili o pomoc bezosobowych instytucji kościelnych, ale konkretne osoby. Przecież nawet gdyby środki pieniężne rozdzielał „kościół“, miałby je tylko dzięki temu, że ofiarowały je konkretne osoby, które musiały je w jakiś sposób zarobić.

Dlaczego ludziom trudno było prosić o pomoc swoich braci i siostry, ale już nie „kościół“?

Przyczyn może być więcej. Myślę jednak, że bardzo ważnym powodem było, że musieli by być wówczas wdzięczni konkretnym ludziom, z którymi spotykali się każdego tygodnia. Zauważcie, że jesteśmy wdzięczni raczej ludziom niż instytucjom, jeśli da się w ogóle mówić o byciu wdzięcznym instytucji. A jeśli faktycznie jesteśmy jakiejś wdzięczni, to tylko do tego stopnia, do jakiego kojarzymy ją sobie z konkretnymi ludźmi, którzy do niej należą i którzy ją dla nas w jakiś sposób reprezentują. Gdybyśmy nie wybrali tej ścieżki, a potrzebującym pomagałby bezosobowy zbór, instytucja kościoła, ludzie szybko zaczęliby odczuwać, że mają prawo do tej pomocy socjalnej. Tymczasem prawo do i wdzięczność nie idą w parze.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.