Publicystyka
Solidarność
Aid to Families with Dependent Children| Alan Hirsch| kościół ewangelicki| odpowiedzialność| państwo socjalne| Solidarność| zbór
włącz czytnikSolidarność niedobrowolna
Teraz spojrzymy na zagadnienie z innej perspektywy. W latach 30. zeszłego wieku powstał w Stanach Zjednoczonych program pomocy rodzinom pod nazwą AFDC (Aid to Families with Dependent Children). Celem tego programu była pomoc biednym kobietom, zwłaszcza samotnie utrzymującym rodzinę. Program ten rzeczywiście działał. Był jednak zaprojektowany w taki sposób, że pozbawiał biedne kobiety motywacji do tego, aby wychodziły za ojców swoich dzieci. Po ponad sześćdziesięciu latach (w roku 1996) program został zawieszony, ponieważ stało się jaśniejsze niż słońce, że w zasadzie jego skutki są przeciwne jego zamierzeniom. Osobom, które ów program zaprojektowały i wprowadzały w życie, bez wątpienia chodziło o pewne dobro. Moglibyśmy powiedzieć, że przez ten program bogatsi obywatele Stanów Zjednoczonych solidaryzowali się z tymi biedniejszymi, potrzebującymi. Nie była to jednak solidarność dobrowolna, była to solidarność propagowana przez bezosobowe państwo. A taka solidarność nie wywołuje wdzięczności w odbiorcach pomocy, ale stanowi raczej płodny grunt dla powstania i wzrostu postaw roszczeniowych.
Manipulacja przy pomocy pieniędzy
Pieniądze posiadają olbrzymią moc. Potrafią zmieniać nawyki społeczne. A jeśli ludzie nie mają twardych zasad, można łatwo nimi manipulować przy pomocy pieniędzy. Przedstawię znowu dwa przykłady, ponownie jeden w skali „mikro“, a drugi w skali „makro“.
Kiedy byłem wikarym zboru ewangelickiego na Holeszowicach, odkryłem, że jedna z naszych parafianek żyje „na kocią łapę“ z partnerem. Nie była to żadna młódka, która nie dbała by o zwyczaje społeczne. Była to już postarzała emerytka, która ze swoim przyjacielem, również już emerytem, żyła chyba od dziesięciu lat w związku, który z każdej perspektywy wyglądał jak normalne małżeństwo. Małżeństwem jednak nie byli. Ewidentnie trapiło ją to, ponieważ włożyła wiele wysiłku w wyjaśnienie mi tej sytuacji. Wyjaśnienie było kuriozalne – jej przyjaciel był wdowcem, którego zmarła żona przez całe życie pracowała na kolejach, on zaś miał dzięki temu, jako „członek rodziny“, praktycznie do końca życia prawo do darmowych przejazdów pociągami. Gdyby się ożenił, przestałby być już „członkiem rodziny“ i utraciłby prawo do jazdy za darmo. Ta, można powiedzieć, banalna motywacja – kilkadziesiąt koron, które ów mężczyzna co roku zaoszczędził (w jego wieku już tyle nie podróżował, a i bez tego bilety były tanie) – wystarczyła, żeby obydwoje złamali wówczas jeszcze powszechnie uznawane normy, głoszące, że ludzie powinni żyć razem w należycie zawartym związku małżeńskim. Ta kobieta z pewnością czuła, że coś jest nie tak – dlatego tak rozwlekle wyjaśniała mi, dlaczego się nie pobrali i ile w ten sposób zaoszczędzą.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.