Publicystyka



W labiryncie demokracji – z teorii w praktykę

Arystoteles| deliberatywna demokracja| demokracja| demokracja socjalistyczna| Edward Łukawer| Leszek Kołakowski| Manifest Komunistyczny| Radosław Markowski

włącz czytnik

Liczne przywoływane przez Markowskiego badania amerykańskich socjologów nie świadczą na rzecz tego, że tworzone stowarzyszenia, grupy i wspólnoty prowadzą do poprawy jakości debaty publicznej, ani też nie zwiększają trafności podejmowanych decyzji w sprawach publicznych. Jest tak dlatego, że w grupach i stowarzyszeniach ich uczestnicy wiążą się na zasadzie wspólnie podzielanych wartości, wspólnie oczekiwanych efektów i celów, oraz środków, które chcą poświęcić na uzyskanie wspólnych efektów. Działanie grupy lub/i stowarzyszenia polega na minimalizacja sporu i zapobieganie otwartym debatom [Eliasoph, 1998]. Więcej, Nina Eliasoph powiada nam, że „odpowiedzialne i skuteczne życie obywatelskie polega na ograniczeniu zakresu ich zainteresowań wyłącznie do rzeczy bezpośrednio ich interesujących (Eliasoph 1998: 83)”. Natomiast Diana Mutz (2000) podkreśla, że dobrowolne stowarzyszenia tworzone są na zasadzie autoselekcji, dobierania członków podobnych sobie, podzielających te same poglądy – są to grupy w miarę homogeniczne. Są to grupy, które nie dopuszczają do sporów i różnic poglądów. 

Powiada nam Radosław Makowski, że aktywność obywatela wcale nie potwierdza jego potrzeby kształtowania i melioracji życia politycznego, w które jest zanurzony. Uczestnictwo obywatela w partycypacyjno-deliberacyjnej procedurze:

            - nie potwierdza większej akceptacji zbiorowych decyzji;

            - nie zwiększa komfortu psychicznego uczestnika;

            - nie potwierdza zmniejszenia postaw nierówności, prowadzi do

 kształtowania postaw krańcowych i zaostrzania konfliktu;

- spowalnia procesy podejmowania decyzji;

- sprawia, że im szerszy jest udział „przeciętnych obywateli” w

 procedurze deliberacyjnej, tym powolniejszy i mniej efektywny jest sam

 proces podejmowania decyzji.

Odwołując się do wyników licznych badań Markowski stwierdza: „Krótko: deliberacja zmniejsza, a nie powiększa satysfakcję z procesu politycznego (Morrell 1999; Mendelberg 2002; Stark 1995)”[19].

Podsumowując profesor Markowski ze smutkiem stwierdza, że „Zaprezentowane dane z pewnością nakazują umiar w traktowaniu wspólnotowych dobrowolnych zrzeszeń ludzi jako tej formy instytucjonalnej, która sprzyja politycznej efektywności i tworzeniu kapitału politycznego.[…]Dlatego być może lepiej zmierzać w kierunku ustroju politycznego, w którym obywatele tak wiele nie muszą, raczej są tylko od tego, by pilnować, żeby coś fundamentalnie złego się nie działo, a reszta winna „trafić w ręce” oświeconych elit. No i koło się zamyka. Wszak zapewnienie, by elity były oświecone, kierowały się wyłącznie dobrem wspólnym przy podejmowaniu decyzji, jest problemem i bolączką demokracji od zarania jej dziejów.”[20]

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.