Publicystyka



W labiryncie demokracji – z teorii w praktykę

Arystoteles| deliberatywna demokracja| demokracja| demokracja socjalistyczna| Edward Łukawer| Leszek Kołakowski| Manifest Komunistyczny| Radosław Markowski

włącz czytnik

Innowacje demokracji, jak przekonuje Markowski, są to „instytucje specjalnie wymyślone i powołane do życia w celu zwiększenia i pogłębienia uczestnictwa obywateli w procesie politycznego podejmowania decyzji […]Schemat analityczny wprowadzanych innowacji w demokracji winien w pierwszym rzędzie uwzględniać listę wartości stanowiących o istocie DD. Oto one: (a) inkluzywność (obecność i wpływ), (b) kontrola obywatelska, (c) rozważne oceny (wyważony proces oceniania), (d) przejrzystość (wewnętrzna i zewnętrzna), (e) skuteczność”[16]. Na prosty rozum wydawać by się mogło, że partie polityczne, z ich definicji powinny spełniać owe pięć warunków demokracji deliberatywnej. Jestem zdania – z mocy brzytwy Ockhama – że kreowanie nowych bytów-substytutów „specjalnie wymyślonych nowych instytucji” nie podnosi w znacznym stopniu jakości demokracji i mija się z celem. Odrębnym i zasadnym jest pytanie, czemu to partie polityczne nie pełnią swych zadań „deliberatywnych”.

Markowski powiada, że według propozycji Cohne’a Demokracja Deliberatywna [DD] to „stowarzyszenie, którego sprawy publiczne zarządzane są poprzez publiczną deliberację jego członków”. Po dwakroć czytam to zdanie i nie rozumiem co ono znaczy. Czy jest tak, że stowarzyszenie powołuje się dla jakichś celów wspólnych członkom stowarzyszenia – i to stanowi przedmiot ich deliberacji, i tak pojmuję „sprawy publiczne”, którymi zarządza stowarzyszenie. I to jest oczywiste i banalne. Czy też jest tak, że stowarzyszenie ma rozstrzygać [zarządzać] sprawy publiczne wszelkiego rodzaju, z którymi obywatele zmagają się w swoim życiu. Jeśli to drugie – to czym się owo stowarzyszenie różni od partii politycznej. Tego nie wiem, i z proponowanych innowacji demokracji – się nie dowiem. Radosław Markowski w ślad za Cohnem przedstawia nam pięć formalnych wymogów DD, których nie będę powtarzał, poza ustaleniem pierwszym stanowiącym, że „DD to niezależnie istniejąca wspólnota typu stowarzyszeniowego, członkowie której oczekują jej trwania w nieskończoność”. W ramach tej wspólnoty stowarzyszeniowej jej członkowie uznając wzajemnie swoje „deliberatywne zdolności”, prowadzą spory i podejmują decyzje na mocy „wolnej deliberacji”, zgodnie z „deliberatywną procedurą” podejmują „deliberatywne przedsięwzięcia”, które w efekcie mają ujawnić klarowne relacje między deliberacją a decyzjami”[17]. Nieustanne powtarzanie przymiotnika „deliberatywny”, bądź rzeczownika „deliberacja” – wbrew pozorom – nie nadaje jakiejś szczególnej mocy lub znaczenia samym procedurom uzgadniania różnych poglądów i stanowisk. Nie jest jasne, czy i w jakim stopniu ów przymiotnik „deliberatywny” ma wspomagać proces podejmowania decyzji, gdy nie wiadomo, czy owe decyzje mają zapadać na zasadzie konsensusu – dochodzenia do wzajemnej zgody przeciwnych sobie poglądów, czy też na zasadzie głosowania – ustępstw mniejszości na rzecz opinii większości.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.