Publicystyka



Wyszło, jak wyszło

włącz czytnik

 

§ 51. 1. W razie przydzielenia do wydziału kolejnego sędziego, asesora sądowego lub referendarza sądowego bądź powrotu referenta, którego referat został w całości podzielony zgodnie z § 52, do chwili osiągnięcia przez referat tego sędziego, asesora sądowego lub referendarza sądowego stanu liczbowego równego średniej w wydziale wpływ nowych spraw do innych referentów powinien zostać wstrzymany.
2. Przepis ust. 1 nie ma zastosowania w sytuacji przejmowania przez nowego referenta referatu innej osoby odchodzącej z wydziału.

 

Czyli mamy dwie opcje: "nowy" albo dostaje tylko sprawy z nowego wpływu, albo też przejmuje referat osoby odchodzącej z wydziału. Niby logiczne, bo jak jakiś referat się zwalnia, to nowy go przejmuje, a jak nie ma nowego, to mu się referat tworzy. Jest tylko parę małych haczyków w takim systemie. Przede wszystkim rzadko kiedy jest tak, że "nowy" wchodzi od razu na miejsce odchodzącego, rzadko kiedy będzie więc tak, że otrzyma on "pełnowymiarowy" referat. Jako że fakt odejścia sędziego z wydziału zwykle jest znany kilka miesięcy wcześniej (nawet gdy nie jest znany konkretny termin), rozsądny przewodniczący zawczasu przygotuje się do tego faktu np. zarządzając, żeby taki sędzia nie dostawał już nowych spraw, skoro wiadomo, że raczej nie zdoła ich już skończyć. W ten sposób "pozostawiany" przez niego referat, który ostatecznie trzeba by podzielić ogranicza się do spraw, których on nie zdołał już zakończyć. "Nowy" sędzia przejmując taki referat dostałby więc faktycznie np. pół referatu, i nie można by mu go "wyrównać" zwiększonym wpływem - wszak wpływ musi iść alfabetycznie, a § 51. 1 nie stosuje się. Niezbyt to zgodne z założeniem zapewnienia "równego obciążenia" sędziów. Będzie to też niestety zachęcać do praktykowanej już zresztą gdzieniegdzie praktyki "kiszenia" zwalnianych referatów, zwanej także tworzeniem referatów "leżących". Chodzi po prostu o to, że sędziego nie ma, ale referat jest, leży sobie w szafie i czeka aż przyjdzie nowy sędzia. Czy to potrwa trzy miesiące, czy pół roku nie ma znaczenia. A że ludzie czekają na wyroki, że do akt przez pół roku nikt nie zagląda? No cóż, nie nasza wina, że procedury nominacyjne tyle trwają. Przyjdzie nowy to się zajmie.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.