Publicystyka



Wyszło, jak wyszło

włącz czytnik
Wyszło, jak wyszło

Wraz z nowym rokiem do sądów trafił nowy regulamin ich urzędowania. Miał być innowacyjny, odpowiadający na skargi i zastrzeżenia płynące z samego dołu. Miał być odpowiedzią na skargi i reakcją na patologie związane z nieuczciwym przydziałem spraw, nieuzasadnione uprzywilejowanie sędziów funkcyjnych i wiele innych.

Wprowadzono w nim minimalne obciążenia sędziów funkcyjnych, by dajmy na to przewodniczący wydziału sądził co najmniej połowę tego co zwykły sędzia, a nie zajmował się tylko nadzorowaniem i kontrolowaniem. Wprowadzono zasadę, że sprawy muszą być przydzielane w kolejności wpływu, żeby skończyły się "prezesowskie wokandy" składające się ze specjalnie wybranych lekkich, łatwych i przyjemnych spraw. I wreszcie wprowadzono zasadę, że jak sędzia jest nieobecny z powodu choroby czy urlopu, to nie przydziela mu się nowych spraw, żeby po powrocie nie musiał "odgruzowywać". Niestety jak zwykle może i Cyryl był w porządku, ale Metody jakimi chciano osiągnąć te szczytne cele - już niekoniecznie. Popatrzmy na przykład na to, jak w praktyce może zadziałać nowy § 47:

 

§ 47. W przydziale spraw nie uwzględnia się sędziów, asesorów sądowych i referendarzy sądowych nieobecnych w pracy z powodu choroby lub innej usprawiedliwionej niemożności wykonywania obowiązków służbowych.

 

Teoretycznie pomysł jest niezły, bo jak każdy ma miesiąc urlopu do wykorzystania, to w sumie ilość spraw, które dostanie się wyrówna. Bo jak w wydziale jest 10 sędziów i miesięcznie wpływa 500 spraw, to i tak każdy rocznie dostanie 600 spraw, tyle tylko, [że] zamiast po 50 spraw przez 12 miesięcy będą dostawać po 55 spraw przez 11 miesięcy. Teoretycznie. Bo praktycznie to raczej tak pięknie wyglądać nie będzie.

Po pierwsze, ta piękna teoria ziści się tylko wtedy, gdy nieobecny na urlopie będzie tylko jeden z dziesięciu. A tak dobrze to nie ma. Sędziowie - co może niektórych dziwić - to normalni ludzie mający rodziny i dzieci, czasem w wieku szkolnym. Dlatego też najchętniej korzystaliby z urlopu w okresie wakacji szkolnych tudzież ferii. Może się więc okazać, że okazjonalnie w wydziale z 10 sędziów zostanie połowa. Albo i lepiej, bo w okresie między Świętami i Nowym Rokiem, w zasadzie wystarczy tylko dwóch, w końcu i tak wyznaczanie w tym czasie rozpraw jest bez sensu. No i co wtedy? Tych pięciu, co w sierpniu zostało na posterunku, ma dostać po 100 spraw na głowę? Przecież nie dadzą rady tego nawet przeczytać, nie mówiąc o podjęciu sensownych decyzji o wyznaczeniu na rozprawę. Nie ma fizycznej możliwości podwojenia wydajności, zwłaszcza gdy już te 50 spraw miesięcznie wymaga pracy na pełny gwizdek.

Poprzednia 1234 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.