Świat
E. Skalski: Banzai!
Auschwitz| bomba atomowa| broń nuklearna| Harry Truman| Hiroszima| II Wojna Światowa| Japonia| Jałta| Nagasaki| Pearl Harbour| Rebecca Irby| USA| ZSRR
włącz czytnikW ostatnich kilku dniach – mało gdzie poza Japonią – zwracano uwagę, że w kalendarzu obchodów siedemdziesiątej rocznicy zakończenia drugiej wojny światowej mieści się również okrągła rocznica zrzucenia bomb atomowych – 6-go sierpnia – Hiroszima i w trzy dni później – Nagasaki. Tym razem nie stała się ona mocnym bodźcem dla wszelkiego rodzaju pacyfistów. Jakimś jednakże była. Mieszkająca w Japonii Amerykanka – powtarzam za ”Wysokimi Obcasami’’ – Rebecca Irby i jej japońscy partnerzy zainicjowali coś, określane jako Shadow People Project, nawiązując do ludzi, po których w Hiroszimie pozostał jedynie cień na murze.
Irby powtarza, nie kwestionując, za amerykańskimi podręcznikami szkolnymi, że te bomby przyśpieszyły zakończenie wojny i ocaliły setki tysięcy ludzi. A przy tym uważa, że gdyby Stany nie wygrały wojny, zrzucenie bomb atomowych zostałoby uznane za zbrodnię przeciw ludzkości. A inne bomby?
Tak naprawdę trudno ustalić ilość ofiar w obu tych miastach. Japońskie dane administracyjne, ustalenia amerykańskie i szacunki demografów różnią się znacznie. Podobnie jak ustalenia kto jest ofiarą. Z powodu eksplozji ludzie umierali przedwcześnie jeszcze wiele lat później. Wszystkie ofiary śmiertelne ludności cywilnej Japonii wyniosły do 600 tysięcy. Praktycznie wszyscy zginęli w wyniku bombardowań. Ilość tych, którzy zginęli natychmiast w Hiroszimie i Nagasaki, łącznie, mieści się w granicach 160 – 180 tysięcy. Mogą być i inne dane.
Jeśli uznać, ze ich śmierć nastąpiła w wyniku zbrodni przeciw ludzkości, to dlaczego nie miałoby być taką zbrodnią zabicie wszystkich pozostałych cywili, w tym kobiet, starców i dzieci? Mężczyźni w sile wieku zginęli w ilości ponad dwóch milionów w trakcie działań wojennych. Wytłumaczeniem jest przede wszystkim straszliwy efekt wybuchów jądrowych. Nikt przedtem i potem nie zabijał dziesiątków tysięcy ludzi w czasie mierzonym sekundami, jeśli nie w jednej sekundzie. Efekt działający na wyobraźnię i nadający się do wygrywania w różnych politycznych celach. Ta jego przydatność była skrupulatnie wykorzystywana w ciągu siedemdziesięciu lat.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Brak komentarzy.