Świat



Uściski dwóch niedźwiedzi

Angela Merkel| Constanze Stelzenmüller| Europa Wschodnia| Foreign Affairs| Gerhard Schröder| Karl-Theodor zu Guttenberg| Niemcy| Ostpolitik| polityka równego dystansu| Putin| Rosja| Zivilmacht

włącz czytnik
Uściski dwóch niedźwiedzi
Spotkanie w 2012 roku. Foto: Denzel/Kancelaria Federalna

Niemieckie firmy przebierają nogami w batalii o rosyjskie zamówienia i z niechęcią patrzą na sankcje. Poprzednicy pani Merkel na kanclerskim fotelu łaszą się do Putina.

Trudno to uznać za dowód moralnej siły, a za taką Niemcy chciałyby przecież uchodzić.

Piętnaście lat temu, w marcu 1999, Niemcy po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej użyły wojska poza własnymi granicami. Przyłączyły się do lotniczego ataku NATO na Serbię. Gerhard Schröder, ówczesny kanclerz, powiedział, że niemiecka polityka zagraniczna wreszcie „stała się normalna”. Decyzję odczytano jako oznakę dojrzałości suwerennych Niemiec.

Od tego czasu Berlin sięgał po swoje wojsko przy różnych okazjach – tysiące żołnierzy znalazło się w Afganistanie, a w 2006 r. w misji pokojowej w Demokratycznej Republice Konga. Niemiecka marynarka wysłała w 2006 r. okręty wojenne na wody u wybrzeża Libanu, a kilka lat później w okolice Somalii. Wyglądało na to, że arsenał narzędzi polityki zagranicznej Niemiec powiększył się o opcję militarną. A jednak nie do końca. Za każdym razem decyzji o użyciu sił zbrojnych poza granicami towarzyszyło przekonanie o zaistnieniu nadzwyczajnych okoliczności i moralnego imperatywu: raz było nim zapobieżenie ludobójstwu na Bałkanach, innym razem potrzeba demonstracji solidarności w Afganistanie.

Ta retoryka wyboru między złem a dobrem napotkała przychylny odzew w społeczeństwie niemieckim. Ale dała jednocześnie niemieckim politykom łatwy sposób uniknięcia poważnej narodowej debaty na temat polityki zagranicznej.

Pięć lat temu, gdy w Europie panował względny spokój, Constanze Stelzenmüller, wówczas dyrektorka berlińskiego biura German Marshall Fund of the United States, pisała o potrzebie takiej debaty. Na łamach „Foreign Affairs” pytała, czy Niemcy sprostają wyzwaniom współczesności i staną się głównym europejskim partnerem Ameryki w rozwiązywaniu globalnych wyzwań. Jej zdaniem Niemcy mają szansę, aby taką właśnie rolę odegrać.

Za jeden powodów uznała pustkę przywództwa w Europie. Unia zajęta była debatą na temat reform instytucjonalnych, brytyjski premier Gordon Brown nie angażował się energicznie w kwestie Unii i sojuszu atlantyckiego, a Nicolas Sarkozy demonstrował wprawdzie bardziej proatlantyckie inklinacje niż jego poprzednicy, ale ani nie wykazał zdolności do budowy trwałych koalicji na kontynencie, ani nie przekonał Francji do ekonomicznej modernizacji. Jeśli jednak Niemcy aspirują do roli głównego europejskiego partnera Ameryki – pisała Stelzenmüller – to jednym z krytycznych wyzwań jest sposób nawigacji w stosunkach z Rosją; pytanie o to, czy Niemcy są gotowe użyć swego potencjału i wpływów, by zmienić zachowanie Rosji, której rewizjonistyczny nacjonalizm oraz regionalne i globalne ambicje zagrażają nie tylko demokratycznym reformom na wschodnich obrzeżach Europy, ale także spójności sojuszu atlantyckiego. Od tego czasu zmienili się wprawdzie liderzy w Londynie i Paryżu, ale pustka przywództwa pozostała.

Poprzednia 1234 Następna

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.