TK
„Intruz” i „Pędrek”. Dwie dziennikarskie autobiografie
Aleksander Wieczorkowski| antysemityzm| endek| Le Soir| Leopold Unger| Marzec'68| Moczar| PRL| stan wojenny| Trybuna Ludu| Życie Warszawy
włącz czytnikRec. Leopold Unger, Intruz, Warszawa 2001. Aleksander Jerzy Wieczorkowski, Mój PRL, 2001.
Obaj autorzy są znanymi dziennikarzami. Leopold Unger przede wszystkim dzięki swoim komentarzom w belgijskim „Le Soir” stał się jednym z najbardziej skutecznych adwokatów opozycji demokratycznej w latach 70-tych i 80-tych. Emigrant z Polski znał świetnie ludzi i realia. Jest z pewnością jednym z najlepszych zachodnich komentatorów tego, co działo w Polsce i całym bloku wschodnim. Rozdziały poświęcone latom 80-tym dostarczają więc wielu pasjonujących szczegółów.
Jego autobiografia jest jednak specjalnie ciekawa z zupełnie innego względu: Leopold Unger przeżył wojnę w Rumunii i pod koniec lat czterdziestych wrócił do Polski. Zrobił w PRL wcale niebagatelną karierę dziennikarską. Przez pewien czas był zastępcą redaktora naczelnego „Życia Warszawy”, co było na tamte czasy pozycją wysoką. Oczywistym jest więc pytanie, jak odnosi się on – emigrant – do peerelowskiego etapu swojej biografii, w którym antykomunistą z pewnością nie mógł być i nie był.
Otóż obszerne fragmenty jego autobiografii, w których opisuje się kształtowanie się jego poglądów, stosunku do PRL-u, zaangażowania, ale i narastającego krytycyzmu wydają mi się jednymi z najbardziej przekonywujących i ciekawych spośród tego, co w tej dziedzinie czytałem. Unger nawet przez chwilę nie udaje opozycjonisty. W PRL ocenia nie system władzy (którego ocena z perspektywy czasu jest dla niego zupełnie oczywista), ale podług konkretów, zachowania poszczególnych ludzi, poczucia przyzwoitości i konformizmu, który wymuszał system albo przekraczającej wszelką miarę nielojalności.
Unger w zniuansowany sposób ocenia ludzi, nie podług kryteriów ideowych lecz przestrzegania zasad elementarnej przyzwoitości:
Borowski nie był kamikadze, odwrotnie, był zdyscyplinowanym żołnierzem partii, ale udało mu się wypracować pewien nietypowy dla komunistów układ w redakcji. Choć człowiek władzy przecież, starał się nie stosować „terroru” ideowego.[..] (s.58) Byli solidni, można było, do granic ich własnego zagrożenia, na nich polegać. (s.61)
I posługując się taki kryteriami konkluduje:
Z odległej perspektywy widać też wyraźnie na bardzo wielu przykładach, że mając nieco poczucia godności, można było przejść przez „Zycie Warszawy” bez robienia świństw. (s.113)
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Artykuły powiązane
Brak art. powiąznych.
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski