TK



„Intruz” i „Pędrek”. Dwie dziennikarskie autobiografie

Aleksander Wieczorkowski| antysemityzm| endek| Le Soir| Leopold Unger| Marzec'68| Moczar| PRL| stan wojenny| Trybuna Ludu| Życie Warszawy

włącz czytnik

Autobiografia Aleksandra Jerzego Wieczorkowskiego „Mój PRL” zdaje się pisana inną metodą. Opowieść Wieczorkiewicza składa się z prawie samych anegdot, niekiedy znakomicie opowiedzianych.

Niestety nie wszystkie one są takie. Wielokrotnie czytelnik może mieć wrażenie, że są zmyślone lub powtórzone za kimś innym, czasem zaś trywialne. Zresztą autor prowokuje takie podejrzenia będąc w co najmniej kilku miejscach nieścisły lub popadając w konfabulację. Pisze na przykład, że w NRD nie mogło być takiej inicjatywy jak Akcja Pokuty (Suhnezeichne), gdy tymczasem wschodnio-niemiecka Akcja Pokuta istniała i dla stosunków polsko-niemieckich miała o wiele większe znaczenie niż ta na Zachodzie. Autor będąc kilkakrotnie w NRD nie interesował się wyraźnie środowiskami opozycyjnymi. Podobnie Wieczorkowski opisuje swój pobyt na „tajnej” jego zdaniem Fischer Insel w Berlinie Wschodnim, gdy tymczasem Fischer Insel to nic innego, jak dzielnica Berlina, zawsze łatwo dostępna, nawet w czasach NRD.

Opis jego rozmów czy też przesłuchań przez SB odpowiada raczej naiwnym opowieściom (bajka o złym i dobrym policjancie), jak one miałyby wyglądać, niż realiom znanym tym, które je przeżywali, czytelnik więc nabiera podejrzenia, że w przypadku Wieczorkowskiego nie miały one miejsca i autor dodaje jedynie nieco bohaterstwa swojej biografii lub miały one zupełnie inny przebieg.

Świat, który opisuje Wieczorkowski jest bohemiczny i karnawałowy. To świat kabaretów i lejącej się wódki, przy której opowiada się złośliwe dowcipy o komunistycznym systemie i jego głównych prominentach. Jest to świat swoistego intelektualnego marginesu, w którym poruszają się mistrzowie życiowego przetrwania. Czytelnik może mieć wrażenie asocjacji ze światem bohaterów opowiadań Marka Nowakowskiego, lecz w gruncie rzeczy jest ono jedynie powierzchowne. Na marginesie społecznym, jaki opisuje Marek Nowakowski kryją się resztki tłumionej w systemie komunistycznym wolności i ten świat-metaforę wypełniają postacie o często tragicznych i połamanych życiorysach. Świat Wieczorkowskiego w przeciwieństwie do tego jest niemal bukoliczny, on sam jest mistrzem dawania sobie radę w życiu, a ów bohemiczny i peerelowsko karnawałowy światek, niby będący na marginesie owego PRL-u, zadziwiająco zazębia się z wielkim światem partyjnych prominentów.

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Kazimierz | 27-10-12 17:13
Redaktor Wóycicki zapomniał juz, jak z Życia Warszawy na początku lat 90. wyrzucił sam Aleksandtra Wieczorkowskiego. Za konkretną publikację, jesli mnie pamięć nie myli - było to coś, czego nie lubili hierarchowie kościoła. Może by pan więc o tym coś napisał? Chętnie przeczytam, inni dziennikarze z tamtej redakcji tez pewnie.