TK



„Intruz” i „Pędrek”. Dwie dziennikarskie autobiografie

Aleksander Wieczorkowski| antysemityzm| endek| Le Soir| Leopold Unger| Marzec'68| Moczar| PRL| stan wojenny| Trybuna Ludu| Życie Warszawy

włącz czytnik

Nie kryje swojej długo trwającej akceptacji, choć bez jakiejkolwiek żarliwości, dla PRL-u i zastanawia się nad przyczynami, dlaczego taką postawę przyjmował. Te fragmenty i wyjaśnienia wydają mi się szczególnie istotne i ciekawe. Autor nie unika, w sprawach które są drażliwe w postrzeganiu u każdego własnej biografii, problemów trudnych. Pisze o swoich motywach, niewiedzy, złudzeniach, przy czym nie usiłuje się usprawiedliwiać, mimo że z perspektywy późniejszego czasu, w którym pisze swoją autobiografię – postrzega krytycznie wiele z własnych wcześniejszych poglądów. Chciałoby się powiedzieć, że jest szczery, jednak brzmi to nieco banalnie. Lepszym określeniem będzie chyba [stwierdzenie, że] zdobywa się [na] intelektualny chłód i posiada umiejętność dystansu do samego siebie.

Leopold Unger daje niezwykle cenne świadectwa jakieś środkowej drogi między całkowitą negacją ustroju a bezmyślną czy też fanatyczną jego akceptacją. Zainteresowanie i fascynacje budzą często i przede wszystkim postawy skrajne – więźniów i męczenników systemu oraz jego katów, akolitów i ideologów. Leopold Unger nie należy do żadnej z tych kategorii i, dodajmy, ogromna większość tych, którzy w PRL żyli, również do nich nie należy. Każdy los jest jednostkowy i każda biografia na swój sposób wyjątkowa, zwłaszcza postaci o tak silnej osobowości jak Unger z jego pasjonującą, wielostronną dziennikarską karierą. I tak oczywiście jest w przypadku Leopolda Ungera. Motywacje i mechanizmy, które na własnym przykładzie opisuje wydają jednak powszechniejsze.

Opisuje też ewolucję, która prowadzi go do coraz bardziej krytycznej postawy do PRL-owskiej rzeczywistości.

 

Dopiero po pewnym czasie zacząłem w Warszawie docierać do źródeł prawdziwej wiedzy […] Powoli, w bardzo różnych okolicznościach, zacząłem spotykać ludzi, którzy doświadczyli soeityzmu na własnej skórze […] (s.111)

 

Lektura „Intruza” pokazuje jak długi jest okres dojrzewania człowieka i jego poglądów. Okazuje też, że na każdym etapie tego rozwoju potrzebna jest wewnętrzna uczciwość, mimo że z dystansu widać, że pogrążonym się było w niewiedzy a nawet może błądziło się. W ocenie autobiografii istotny jest nie tylko sam opis, co kto robił i czynił, ale jak to pamięta i jak potrafi ocenić własne zachowania, jak je rozumie i tłumaczy. Z tego punktu widzenia autobiografię Leopolda Ungera należy ocenić bardzo wysoko, przypominając jak często i łatwo przy tego typu pisarstwie popada się w megalomanię i egotyzm. Autorowi „Intruza” nie brak dumy ze swoich osiągnięć zawodowych i jest on świadomy, jak wielu ciekawych spraw doświadczył i że ma co opowiadać, jednak przywar owych negatywnych autobiografii udaje mu się uniknąć. A że jest świetnym dziennikarzem o analitycznym zmyśle, opowiada znakomicie podpatrując świetnie samego siebie na różnych etapach swego życia.

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Kazimierz | 27-10-12 17:13
Redaktor Wóycicki zapomniał juz, jak z Życia Warszawy na początku lat 90. wyrzucił sam Aleksandtra Wieczorkowskiego. Za konkretną publikację, jesli mnie pamięć nie myli - było to coś, czego nie lubili hierarchowie kościoła. Może by pan więc o tym coś napisał? Chętnie przeczytam, inni dziennikarze z tamtej redakcji tez pewnie.