TK



„Intruz” i „Pędrek”. Dwie dziennikarskie autobiografie

Aleksander Wieczorkowski| antysemityzm| endek| Le Soir| Leopold Unger| Marzec'68| Moczar| PRL| stan wojenny| Trybuna Ludu| Życie Warszawy

włącz czytnik

Autor akcentuje wielokrotnie swoje inteligenckie pochodzenie społeczne i co najmniej kilkakrotnie swój dystans do warstw „niższych”. Deklaruje też, „zostałem wychowany w atmosferze ostrego antybolszewizmu”.  Czytając „Mój PRL” dowiadujemy się, że autor był nieustannie wyrzucany z pracy za niepokorność, nonkonformizm, kpiny z ustroju i jego prominentów. Stylizuje się cały czas na opozycjonistę. Jakiś nieuważny czytelnik, mniemając jedynie po retoryce autora, mógłby dojść do wniosku, że ma do czynienia z jakimś głośnym dysydentem bloku wschodniego.

Nieustanna niemal żartobliwość to cecha stylu Aleksandra Wieczorkowskiego. Dowcip ceni sobie wysoko. Nazbyt nawet przenikliwy czytelnik spostrzeże jednak, że dowcip pojawia się tam, gdzie Aleksander Wieczorkowski pisze o najbardziej kontrowersyjnych momentach swojej biografii i gdzie przydałby się trochę poważniejszy ton.

Zacznijmy od tego, że choć Wieczorkowski jak deklaruje PRL-u nie lubił, był w nim nie gorzej ustawiony niż Leopold Unger. Do PZPR zapisuje jednak później, w okresie Marca’ 68 (a więc wtedy, gdy autor „Intruza” Polskę opuszcza), cieszy się poparciem Włodzimierza Sokorskiego, jest przez pewien czas sekretarzem „Miesięcznika Literackiego”, pisma o jednoznacznie pro systemowym nastawieniu, pracuje w l.70-tych w „Trybunie Ludu”, jest szefem programów kulturalnych Polskiego Radia, którymi nie kierowały osoby znane ze swoich antyustrojowych upodobań.

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Kazimierz | 27-10-12 17:13
Redaktor Wóycicki zapomniał juz, jak z Życia Warszawy na początku lat 90. wyrzucił sam Aleksandtra Wieczorkowskiego. Za konkretną publikację, jesli mnie pamięć nie myli - było to coś, czego nie lubili hierarchowie kościoła. Może by pan więc o tym coś napisał? Chętnie przeczytam, inni dziennikarze z tamtej redakcji tez pewnie.