TK



Arabskie petrodolary a polski plan prywatyzacyjny – insider o przykładzie emiratu Abu Zabi

Abu Zabi| ADIA| ADNOC| Arabia Saudyjska| BRIC| Citigroup| Donald Tusk| petrodolary

włącz czytnik

Jedną ze spółek, dla której Skarb Państwa intensywnie szuka inwestora strategicznego jest LOT Polskie Linie Lotnicze. Biorąc pod uwagę obecną politykę Etihadu wydawać by się mogło, że prywatyzacja LOT-u mogłaby być atrakcyjną propozycją dla linii lotniczych z Abu Zabi. Istnieją jednak co najmniej dwa powody, dla których trudno byłoby przekonać Etihad do takiej inwestycji.

Pierwszym jest fakt, że jak do tej pory, żadna z linii lotniczych z Zatoki Perskiej nie postrzega Polski, jako obiecującego rynku. Etihad, a także dużo bardziej rozwinięte: Emirates i Qatar Airways nie oferują połączeń z Polską. Patrząc na siatkę połączeń Etihad możemy, upraszczając, wyróżnić dwie grupy państw: bogate państwa, które zapewniają przepływ turystów i biznesmenów, takie jak np. Francja, Niemcy czy Stany Zjednoczone oraz biedne kraje, które z jednej strony eksportują tanią siłę roboczą do krajów bogatych, a z drugiej, dość często, są również celami podróży dla turystów z pierwszej grupy[42]. Polska nie zalicza się do żadnej z powyższych grup. Dubajskie linie Emirates, co prawda planowały połączenie z Warszawą, ale plany te zostały zarzucone z nadejściem kryzysu w 2007 roku. Najlepszym połączeniem dla całkiem licznej grupy polskich obywateli pracujących w Dubaju pozostają Turkish Airlines, z przesiadką w Istambule.

Drugim powodem nieatrakcyjności oferty prywatyzacyjnej polskich linii lotnicznych może być niekompatybilność profili Etihadu i LOT-u. Etihad to linia z założenia luksusowa. Już Qatar Airways, linia z niższej półki niż Etihad czy Emirates, wzbudziła niedawno uznanie prof. K. Rybińskiego[43]. Porównanie Etihad z British Airways to jak porównywanie LOT-u z Ryanairem. Zarówno współpraca z Air Berlin, jak i z Virgin Australia, liniami nakierowanymi na najwyższą jakość usług, wpisuje się w dotychczasowy profil Etihadu.

Ważną pozycją na liście spółek przeznaczonych do prywatyzacji są spółki energetyczne: Energa i Enea. Z podanej wcześniej listy inwestorów branżowych można wyróżnić jeden podmiot, który mógłby być potencjalnie zainteresowany ich przejęciem. Tym podmiotem jest TAQA. TAQA jest właścicielem większości gazowych bloków produkujących elektryczność w ZEA[44], a także kilku elektrowni węglowych w krajach rozwijających się (Ghana, Indie, Maroko). Wartość, która drzemie w potencjalnej inwestycji w polskie grupy energetyczne może być uwolniona jedynie poprzez umiejętną restrukturyzację tych podmiotów. Działalność tych grup nie ogranicza się do wytwarzania energii elektrycznej; zajmują się one także dystrybucją i sprzedażą do końcowego klienta. Ta druga część działalności generuje obecnie blisko połowę przepływów finansowych tych przedsiębiorstw. Złożoność biznesu może przerastać możliwości restrukturyzacyjne TAQA i tym samym zniechęcić do inwestycji w te aktywa. Dodatkowym elementem jest specyfika rynku europejskiego, jeśli chodzi o rynek wytwarzania. Według regulacji europejskich, kontrakty długoterminowe na zakup energii elektrycznej, gwarantowane przez rządy państw Unii Europejskiej są niedozwoloną formą pomocy publicznej. Ten aspekt wprowadza znaczący element ryzyka, co do ceny elektryczności w przyszłości, który może być barierą nie do przebycia dla podmiotu, którego wszystkie dotychczasowe moce wytwórcze sprzedają energię elektryczną na podstawie dwudziesto-, trzydziestoletnich państwowych kontraktów.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.