TK



Bonum Commune: trzy uwagi o dobru wspólnym

appeasement| dobro wspólne| Immanuel Kant| legitymizacja ustroju| liberalna prawica| Locke| Rawls| socjalistyczna lewica| Thomas Hobbes| umowa społeczna

włącz czytnik

Innymi słowy, również umowa społeczna nie jest odpowiednim i możliwym do utrzymania fundamentem dla legitymizacji współczesnego ustroju politycznego w społeczeństwie zachodniej Europy.

Współczesny ustrój zachodnioeuropejski nie ma zatem w zasadzie żadnej funkcjonującej, spójnej teorii swojej własnej legitymizacji! Nie wie, dlaczego posiada legitymizację i nie wie nawet, czy ją posiada! Ma nadzieję, że owszem, i żywi instynktowną obawę przed wszystkimi pytaniami czy dociekaniami, czy w ogóle ową legitymizację posiada.

Ta niepewność dotycząca własnej legitymizacji wiąże się ze stosunkiem ustroju do użycia siły. Jeżeli istnieje wątpliwość co do własnej legitymizacji, istnieje również wątpliwość co do racji stosowania skrajnej, śmiercionośnej formy przymusu dla ochrony, uzasadnienia i wyegzekwowania tej legitymizacji. To właśnie jest owa awersja współczesnego społeczeństwa zachodniej Europy wobec stanowczego użycia skrajnego, śmiercionośnego przymusu wobec nieprzyjaciół zagranicą.

Oczywiście, zachodnie społeczeństwo stosuje przymus w pewnym ograniczonym zakresie, zarówno u siebie, jak i w polityce zagranicznej. Ale celem jego stosowania nie jest ani egzekwowanie uznawanej za prawdziwą koncepcji sprawiedliwości, ale raczej zapobieganie i unikanie konfliktów dotyczących pierwszych zasad sprawiedliwości! Innymi słowy, zapobieganie temu, aby obnażano korzenie substancjalnej sprawiedliwości.

Przykład? Publiczne podważanie czy znieważanie wartości, dogmatów czy świętości judaizmu i chrześcijaństwa musi być w zachodnim społeczeństwie tolerowane, ponieważ publiczne uznanie ich świętości i nietykalności niebezpiecznie sugerowałoby ich prawdziwość, co jest wszak niemożliwe, ponieważ postmodernistyczne społeczeństwo Zachodu nie może uznać obiektywnej prawdziwości żadnego sądu. Przede wszystkim, chrześcijanie i żydzi nie uciekają się do przemocy w reakcji na te zjawiska. Tolerancja i wolność słowa dzierżą zatem prymat, oczywiście jeśli nie prowadzą do bolesnych i palących konfliktów dotyczących pierwszych zasad sprawiedliwości. Kiedy jednak celem tego samego szyderczego, podważającego dogmaty podejścia do świętości stał się islam, odruchem zachodniego lewicowo-liberalnego establishmentu było oburzenie na prowokatorów.

Nagle, ponieważ obrażona mniejszość uciekła się do przemocy i przelewu krwi, okazało się, że wolność słowa i krytyki nie mają prymatu. Narzucenie własnej koncepcji tolerancji religijnej i wolności słowa wymagałoby zastosowania podobnego, a nawet jeszcze drastyczniejszego przymusu w celu obrony i uzasadnienia własnego ustroju politycznego, do tego jednak europejski establishment polityczny żywi awersję. Linią najmniejszego oporu i unikania konfliktów w przypadku podważania wierzeń judaizmu lub chrześcijaństwa jest powoływanie się na nieograniczoną wolność słowa; w przypadku atakowania islamu, taką linią najmniejszego oporu jest taktowna sugestia, aby milczeć, nie prowokować i zademonstrować blaski i wdzięki autocenzury. Cokolwiek, byle nie zasadniczy spór o substancjalną sprawiedliwość tudzież o posiadanie lub nieposiadanie przez ustrój legitymizacji.
Łatwo zatem przewidzieć, jakie stanowisko zajęłoby współczesne zachodnioeuropejskie społeczeństwo w obliczu istotnego zagrożenia ze strony silnych i wrogich mu ustrojów.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.