TK



Dziewanowski: O kulawym diable i jego kulawym dziele

"Faraon"| "Mein Kampf"| Adolf Hitler| John Toland| Joseph Goebbels| Kazimierz Dziewanowski| Napoleon| NSDAP| propaganda| Wacław Długoborski

włącz czytnik
Dziewanowski: O kulawym diable i jego kulawym dziele
Foto: Wikimedia Commons

20 sierpnia 1998 roku, przed niemal dokładnie piętnastu laty, zmarł wielki polski dziennikarz, Kazimierz Dziewanowski. Przypominamy za Studiem Opinii mało znany szkic Dziewanowskiego o propagandzie. Warto poczytać; wiele myśli Autora brzmi dziś niezmiernie aktualnie…

O KULAWYM DIABLE I JEGO KULAWYM  DZIELE

Nie podam źródła tej anegdoty, bo go nie pamiętam. W każdym razie było to sprawozdanie któregoś z korespondentów zagranicznych, pracujących w hitlerowskiej Rzeszy, jeszcze przed wojną. Korespondent opisywał wielki wiec, zorganizowany przez Goebbelsa, na którym miał wystąpić Adolf Hitler. Możliwe, że chodziło o Parteitag w Norymberdze. Najpierw przemówienie wygłosił Goebbels. Pogoda była pochmurna, może nawet mżyło, a Goebbels mówił długo, wielokrotnie powtarzając te same hasła i slogany, jakby chciał wbić je w głowy olbrzymiego, słuchającego tłumu. Co pewien czas spoglądał w niebo, jakby oczekując stamtąd pomocy i mówił znowu, zdawało się bez końca. Gdyby to był wiec demokratyczny, a jego uczestnicy przybyli z własnej woli, prawdopodobnie zaczęliby tracić cierpliwość i rozchodzić się do domów, albo zajęliby się piwem i parówkami. Ale nie był to wiec demokratyczny, więc nikt nie opuścił stadionu. Czekano na Wodza – każdy chciał go usłyszeć i zobaczyć. Na własne oczy.

Czas płynął, Goebbels wciąż mówił. Lecz oto znowu spojrzał w niebo i nagle zakończył kilkoma krótkimi zdaniami – jakby doszedł do wniosku, że dosyć już tego gadania. Zakończenie przemówienia w dowolnym miejscu nie sprawiło mu najwyraźniej żadnej trudności. Powiedział:

- Teraz zabierze głos nasz. Fuehrer, Adolf Hitler!

Przez stadion przebiegł prąd elektryczny. Na mównicy wysoko ponad zgromadzoną rzeszą ukazał się Hitler. W milczeniu wyciągnął przed siebie prawą rękę – wtedy, wysoko nad stadionem, na niebie, w zaciągniętych dotąd szczelnie chmurach ukazała się szczelina. Przedostał się przez nią promień słońca, który oświetlił mównicę. Hitler pozdrawiał tłum, a był oświetlony słonecznym blaskiem. Złocisty Lohengrin, który przybył do nich z daleka.

Stadion oszalał.

***

Proszę, wyobraźcie sobie współczesnych nam propagandystów, stosujących podobne chwyty i taką reżyserię. No, proszę, czy potraficie to sobie wyobrazić? Ani słońce, ani gromy nie mogą pomóc im w ich ciężkiej i niewdzięcznej pracy. Czy można oszołomić i porwać tłum teorią „mniejszego zła”?

Poprzednia 1234 Następna

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.