TK



Gawin: Demokracja i instytucje

Alexis de Tocqueville| Ateny| Bernard Crick| demokracja| Francja| Giovanni Sartori| konserwatyzm| Michael Oakeshott| myśl konserwatywna| Objawienie| Ojcowie Założyciele| Oświecenie| republika| Rzeczypospolita| Sparta| USA

włącz czytnik

Dobrą ilustracją tego organicznego związku instytucji państwa współczesnego z demokratyczną zasadą jego organizacji jest drugi artykuł polskiej konstytucji, który stwierdza, iż „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym (...)”. Podmiotem w tym zdaniu jest Rzeczpospolita, „republika”; demokracja nie występuje w nim w formie rzeczownika, lecz przymiotnika – „republika” polska, państwo Polaków rozumiane jako najważniejsza i podstawowa instytucja polityczna, ma jedynie demokratyczny charakter. Inaczej – demokracja jest pewną zasadą porządkującą strukturę państwa, czyli republiki polskiej. Podobnie jest również w innych krajach zachodnich czy też w kręgu cywilizacyjnym, który, by przywołać opinię wspomnianego wcześniej Sartoriego, uważa demokrację, czy też ściślej: demokrację liberalną, za koronę ludzkiej historii.

Aby odnaleźć przyczynę takiego stanu rzeczy należy cofnąć się w przeszłość. Dwa nowoczesne państwa zrodzone z ducha oświecenia i stanowiące do dzisiaj wzory porządku politycznego, a więc Stany Zjednoczone oraz Francja, zrodzona w wyniku rewolucji 1789 roku, to republiki. Był to świadomy wybór, ponieważ zarówno amerykańscy Ojcowie Założyciele jak również twórcy republikańskiego ustroju we Francji, zdradzali wyjątkową nieufność wobec demokracji rozumianej jako ustrój polityczny. Nieufność tę dzielili zresztą, co należy podkreślić, z wszystkimi niemalże myślicielami politycznymi zachodniej tradycji filozoficznej, począwszy od Platona, a więc niemalże od momentu narodzin tejże tradycji. Przyczyna była prosta: ucieleśnienie idei demokracji stanowiły starożytne Ateny, powszechnie uważana za tyleż efektowny, co nieudany eksperyment ustrojowy. Choć bowiem państwo Temistoklesa i Peryklesa okazało się zdolne do wielkich czynów, jednak jego powodzenie okazało się krótkotrwałe. Zgubione zostało, jak powszechnie przez stulecia sądzono, przez nieokiełznane namiętności, powodujące zawsze ludem, w którym – w warunkach demokracji – przewagę zdobywają ludzie prości. Demokracja w sensie ustrojowym oznaczała demokrację bezpośrednią, bezpośrednie rządy zgromadzenia ludowego, o których Alexander Hamilton pisał, że „poddają się często wybuchom gniewu, niechęci, zazdrości, chciwości i innym niedobrym a gwałtownym skłonnościom”. James Madison wskazując na niebezpieczeństwo, jakie w życiu politycznym powoduje nieunikniony czynnik w postaci fakcji, partykularnych interesów, podkreślał, iż demokracja jako ustrój nie jest w stanie zapobiec ich szkodliwemu oddziaływaniu: „czysta demokracja – rozumiem przez nią społeczeństwo złożone z niewielkiej liczby obywateli, zbierających się, by osobiście sprawować władzę – nie ma żadnego lekarstwa na zło, które czyni fakcja. Prawie w każdym wypadku większość będzie miała te same pasje lub interesy; porozumiewanie się i jednomyślność wynikają z takiej formy ustroju; i na nic zda się rozważanie pobudek, dla jakich poświęca się stronę słabszą czy niewygodną jednostkę. I dlatego takie demokracje zawsze były widownią zaburzeń i walk; nigdy nie było tam miejsca dla bezpieczeństwa osobistego i prawa do własności; i na ogół ich żywot był tak krótki, jak koniec gwałtowny”.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.