TK



Krytykant – polska czarownica

Art. 212 kk| dowód prawdy| in dubio pro reo| Izabela Lewandowska-Malec| Ministerstwo Sprawiedliwości| ochrona czci| wypowiedź ocenna| zniesławienie

włącz czytnik

Diabeł ukryty w procedurze

Od pewnego czasu toczy się w mediach, także na łamach kwartalnika „Na wokandzie”, spór o zasadność istnienia w kodeksie karnym art. 212 i 213, a tym samym o celowość karalności zniesławienia. Co zaskakujące, stanowiska zajmowane przez polemistów, w tym prawników o znacznym autorytecie, są często bardzo radykalne, postulujące usunięcie art. 212-213 w ogóle lub wyłączenie spod ich zakresu całych szerokich kategorii wypowiedzi, choćby ocennych lub powołujących prawdziwe fakty lub też niewykorzystujących środków masowego przekazu.

Ale przecież każdy karnista dostrzec musi, że rzecz tak naprawdę nie w kwestii teoretycznej karalności określonych zachowań. Rzecz w opresyjnej procedurze obowiązującej w sprawach o zniesławienie, której uzasadnieniem są doktrynalne interpretacje ograniczające w tym jednym przypadku standardy rzetelnego procesu karnego. Najwyraźniej ochrona życia, zdrowia czy mienia nie wymaga, by oskarżonych o zabójstwo, pobicie czy kradzież skazywano niejako na wszelki wypadek. Natomiast z jakiegoś powodu ma tego wymagać ochrona czci, traktowana na specjalnych zasadach. Zauważmy, że nie jest to do pomyślenia nawet w przypadku seryjnych morderców!

Koronnym i cieszącym się długoletnią tradycją argumentem rzeczników tezy o odwróceniu ciężaru dowodu jest to, że akurat w procesie o zniesławienie role procesowe rzekomo się odwracają. A zatem, to oskarżyciel prywatny ma być tak naprawdę oskarżonym, a oskarżony tak naprawdę staje się oskarżycielem. Inne tradycyjne argumenty są takie, że np. jedynie skazanie autora zniesławiającej wypowiedzi przez sąd karny jest w stanie oczyścić dobre imię zniesławionego (lub uczynić to w sposób wystarczająco „pełny”), albo że każdy wyrok uniewinniający podjęty z braku wystarczająco przekonujących dowodów lub z uwagi na wątpliwości ujawnione w procesie oznaczać będzie podzielenie przez sąd zniesławiającego zarzutu. Choć stylistyczną hiperbolę tych argumentów często widać gołym okiem, to jednak nie wydaje się, by coś mogło zachwiać ich panowaniem w doktrynie.

To właśnie z tezy o odwróceniu ciężaru dowodu (i założenia, że w przypadku wypowiedzi publicznych karać należy niejako z definicji), wysnuwany jest wniosek, że jeżeli jakaś wypowiedź – także ocenna – nie poddaje się jednoznacznej weryfikacji, to należy traktować ją jak fałszywą. Na swój sposób jest to przecież logiczne. Zapewne z podobnych przesłanek wynika częsta praktyka sądów związana z nadmiernie dosłownym interpretowaniem znaczenia kwestionowanych w procesie wypowiedzi, ignorowaniem ich kontekstu lub ostrożnej formy. Dochodzi do tego pozbawione zasadniczego oparcia w treści przepisów, a wywodzone ze wspomnianych argumentów celowościowych, niestosowanie wobec pomawiających zapisanej w art. 5 § 2 k.p.k. zasady in dubio pro reo, czyli interpretowania nieusuwalnych wątpliwości na korzyść oskarżonego.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.