TK



Na wokandzie: Kaganiec i kłamca

Andrzej Zoll| interes społeczny| KNF| kradzież| penalizacja zniesławienia| prawa obywatelskie| zniesławienie

włącz czytnik

Przytoczyłem te przykłady po przeczytaniu polemiki toczącej się od miesięcy na łamach „Na wokandzie”, dotyczącej depenalizacji przestępstwa zniesławienia. Zgadzam się z prof. Andrzejem Zollem, że wypowiedzi ocenne nie mogą być zagrożone odpowiedzialnością karną. Jednocześnie z samej odpowiedzialności za zniesławienie rezygnować nie wolno.

Każdy obywatel ma prawo do ocen i wszyscy, którzy decydują się na działalność publiczną, muszą się z tym pogodzić. Jednym z najbardziej kuriozalnych wyroków, o jakim słyszałem, było skazanie na osiem miesięcy pozbawienia wolności podsądnego za nazwanie sądu w publicznej wypowiedzi „cyrkiem”, a sędziów „klownami”. Na pewno nie było to miłe dla zainteresowanych, ale respektowanie prawa do swobody głoszenia poglądów polega na tolerowaniu nawet najbardziej nieprzychylnych opinii. Do dziś nie mogę zrozumieć jak osoba z wykształceniem prawniczym mogła pozbawić kogoś wolności za przyrównanie swojego zakładu pracy do – zgodnie z encyklopedyczną definicją – budowli bądź przedsiębiorstwa widowiskowego zatrudniającego aktorów.

 

Penalizacja zniesławienia zmusza jedynie do staranności i rozwagi – do czego w każdej dziedzinie życia powinniśmy być zobligowani

 

Jednak poza słowami ocennymi zdarzają się wypowiedzi odnoszące do faktów, które można weryfikować w kategoriach prawda-fałsz. Zgodnie z kodeksem karnym warunkiem odpowiedzialności karnej jest społeczna szkodliwość czynu. Jaka jest zatem logika w postulacie depenalizacji czynu o większym nasileniu społecznego niebezpieczeństwa od zachowań, których znamiona pozostaną w kodeksie karnym?

Nie przekonuje mnie powoływanie się na prawo do krytyki i wolności wypowiedzi w celu wykreślenia z kodeksu przestępstwa zniesławienia. Obecne regulacje przynajmniej w teorii gwarantują, że osoba przedstawiająca w interesie społecznym informacje prawdziwe nie poniesie odpowiedzialności. Nie przekonuje mnie też argument, że stworzymy społeczeństwo milczących obywateli, którzy w obawie przed odpowiedzialnością karną będą bali się wyrażać swoje poglądy. Wystarczy przeczytać komentarze internetowe na stronach serwisów informacyjnych, by przekonać się, jak często „milczący obywatele” nadużywają wolności słowa. Obywatele wcale nie milczą, wręcz przeciwnie, potrafią doprowadzić do sytuacji, gdy osoby o większej wrażliwości boją się zaprezentować publicznie swoje opinie.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.