TK



Podział władzy państwowej jako przesłanka jej legitymacji

David Beetham| demokracja| Hans Kelsen| Jean-Jacques Rousseau| John Locke| legitymacja władzy| legitymizacja władzy| Monteskiusz| Ojcowie Konstytucji USA| Ryszard M. Małajny| Ryszard Piotrowski| statokracja| trójpodział władzy| władza wykonawcza

włącz czytnik

Licznie jest jednak reprezentowany obóz głoszący przeciwną tezę. I tak m.in. Er­nest Barker, Ulrich Scheuner, Hans Peters i Ernst-Wolfgang Böckenförde uważają, że reguły rozdziału władzy nie można rozpatrywać niezależnie od idei demokracji lub obok niej, ale na jej podstawie. Bądź też inaczej, że demokrację należy postrzegać głównie przez pryzmat reguły rozdziału. Werner Kägi upatruje w podziale władzy czynnik wspomagający demokrację, E. Küchenhoff jej gwarancję, a Konrad Hesse jej komponent. Zwolennicy takiego podejścia widzą w tym rozdziale element składowy pojęcia „państwa prawa” zagrożonego przez demokrację z powodu jej roszczeń do to­talności. Innymi słowy, traktują go jako remedium przeciwko demokracji, a raczej jak wentyl bezpieczeństwa jej samej, ponieważ w skrajnych przypadkach może ona być identyfikowana z absolutyzmem bądź totalitaryzmem.

Zdaniem Maxa Imbodena, sprzeczność między tymi ideami jest tylko pozorna. Głosiciele tej sprzeczności zakładają, iż skoro lud pozostaje źródłem i przyczyną wszystkich najwyższych kompetencji, to jego woli musi odpowiadać jedna wielka wła­dza. Tymczasem w obrębie teorii państwa nie ma większego nieporozumienia niż to. To właśnie dyferencjacja władz stanowi przesłankę decydowania w sposób demokra­tyczny oraz prowadzi do uczestniczenia obywateli w podejmowaniu decyzji państwo­wych. Istotą demokracji jest autentyczna wolność słowa i konfrontacji opinii. A tam, gdzie nie dochodzi do napięć, tam nie ma szans na demokratyczne kształtowanie opi­nii publicznej. To z dyferencjacji bierze się pożądana struktura — „z doświadczenia i przezwyciężania kontrastów powstaje rozjaśniona świadomość”. Rozdział władzy umacnia nie tylko wolność, ale umożliwia dopiero pogłębioną i trwałą wspólnotę ludz­ką. Referenda ludowe z kolei, które nie są wynikiem zróżnicowanych opinii wypły­wających od różnych organów państwa, prowadzą do demokracji pozornej. Twierdze­nie, że naród „sam z siebie” dojdzie do racjonalnych decyzji, to jedynie romantyczna deklaracja o władzy ludu, która jako owoc XIX i XX w. przyniosła tyle zła. Nic tak nie zaciemniło istoty demokracji jak rozpowszechniany w okresie międzywojennym mit, że demokracja to władza ludu przez aklamację. Demokracja wynika z dyskusji, z przedstawiania prawdziwych alternatyw, a nie z serii emocjonalnych doraźnych wy­borów. Te alternatywy zaś wypływają z faktu istnienia wielu organów i partii.

Publicystyka

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.