TK



Polska2015: W kierunku postdemokracji

Colin Crouch| debata| demokracja| edukacja| obiektywna prawda| uniwersytet

włącz czytnik
Polska2015: W kierunku postdemokracji
Orzeł na bramie Uniwersytetu Warszawskiego. Wikipedia.org

Po okresie heroicznym polska demokracja musi zmagać się z problemami, których rozwiązanie rzutować będzie na odległą przyszłość naszego kraju.

Polska demokracja weszła w ekscytującą, ale też niebezpieczną fazę. Minął pierwszy okres, który nazwać można „heroicznym”, budowy podstaw nowego życia społecznego, rozpoczynania prawie od zera tworzenia instytucji politycznych i reguł życia ekonomicznego. Czas ten staje się czasem minionym i zarazem staje się przedmiotem debat historycznych: co można było zrobić lepiej, co by byłoby, gdyby przyjęto inne rozwiązania. Debaty nie mają jednak znaczenia wyłącznie historycznego, zawierają w sobie bowiem pytania o przyszłość.

W tym momencie dochodzimy do sedna sprawy; po okresie heroicznym polska demokracja musi zmagać się z problemami, których rozwiązanie rzutować będzie na odległą przyszłość naszego kraju. Tym razem nie chodzi o stworzenie podstaw, ale raczej o to, jakim społeczeństwem demokratycznym chcemy zostać? Demokracja bowiem nie jest formowana według jednego wzoru. Mamy do czynienia z całym spektrum społeczeństw demokratycznych, które różnić się mogą od siebie pod wieloma względami.

Ta różnorodność jest wielką zaletą, ale też przekleństwem demokracji, jako że rozstrzygnięcia problemów mogą iść w zupełnie różnych kierunkach, aż do możliwości podważenia samych fundamentów demokracji. Zwykle decyzje dotyczące przyszłości nie są w demokracji podejmowane „globalnie”, mamy raczej do czynienia z wieloma drobnymi, pozornie technicznymi rozstrzygnięciami, które kumulują się, tworząc zupełnie nowy kształt społeczeństwa.

Co więcej, musimy podejmować kluczowe dla przyszłości decyzje w wyjątkowo niesprzyjającym momencie kryzysu ekonomicznego. Trudno mieć do polityków pretensje, że ich horyzont ograniczony jest przez kolejną kampanię wyborczą i że trudno podejmować im niepopularne decyzje, które zniweczą szansę utrzymania się u władzy. Demokratyczna debata musi więc zmierzać do tego, by korygować intencje polityków; by na plan pierwszy wysunąć cele, które akceptowane są przez większość społeczeństwa.

Pojawia się jednak natychmiast problem, kto sformułuje cele, jakie może sobie stawiać społeczeństwo w konkretnej sprawie, czyli kwestia ekspertów. Eksperci, podobnie jak politycy, mogą, choć nie muszą, być zagrożeniem dla demokracji. Zagrożeniem są wtedy, kiedy przedstawiani są i sami siebie przedstawiają jako nosicieli abstrakcyjnej „obiektywnej prawdy”. Oczywiście, parafrazując ulubione powiedzenie neoliberałów o nieistnieniu darmowych obiadów, można bez przesady powiedzieć, że nie ma czegoś takiego jak bezstronny ekspert.

Poprzednia 123 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.