TK



Walki o ziemię na Węgrzech

Budapeszt| Fidesz| József Ángyán| Viktor Orbán| węgierskie rolnictwo| Węgry

włącz czytnik

Po opublikowaniu raportu Ángyána partie opozycyjne i osoby prywatne zaczęły zwracać się ze skargami do sądów. Wydaje się jednak, że niezadowoleni z rozstrzygnięć komisji stoją na straconej pozycji. Z formalnego punktu widzenia decyzje o przyznawaniu dzierżaw zapadały zgodnie z właściwymi przepisami ustanawiającymi swego rodzaju konkurs. Pierwszeństwo mieli w nim ci, którzy mieszkali w miejscowościach położonych w pobliżu pól podlegających dzierżawie, gospodarowali już na jakimś areale, prowadzili gospodarkę rodzinną, zajmowali się hodowlą, albo mieli takie plany. Kto odpowiadał tym warunkom otrzymywał punkty, ale mniej niż połowę wszystkich możliwych do zdobycia. Większość z całkowitej liczby punktów można było uzyskać za kalkulację dochodów i wydatków, czyli za biznes plan dzierżawy. Ocena planu ekonomicznego musi być i zawsze jest naładowana subiektywizmem. Za podobne założenia, ktoś dostał zero, a ktoś maksymalną liczbę punktów. W niektórych rejonach nawet hektara nie uzyskał nikt z miejscowych, natomiast głośny był przypadek pewnej pani, która otrzymała prawo dzierżawy kilkunastu hektarów. Jako producentka sztucznych paznokci nie miała zapewne kłopotów z ułożeniem biznes planu, a znajomy w partii Fidesz też nie był zapewne w konkursie zbyt wielkim obciążeniem.

Najwięcej hałasu było o konkurs w Kabie, gdzie kiedyś Polacy zbudowali dużą cukrownię. 16 z 30 miejscowych chłopów postanowiło razem wystąpić w konkursie. Pozostała czternastka uznała, że z powodu braku hodowli mają zbyt małe szanse. „Spółdzielcy” zaangażowali do ułożenia biznes planu profesjonalnych doradców, ale ich trud zdał się na nic – nie przyznano im nawet jednego metra ziemi. Wygrali outsiderzy z miast. W Kabie zawrzało i z interwencją gdzie trzeba wkroczył miejscowy poseł z Fidesz. Po tygodniu komisja zweryfikowała swoją pierwotną decyzję – 16 miejscowych otrzymało prawo dzierżawy średnio po 15 hektarów. Na to dictum ze złości poczerwienieli pierwotni beneficjenci, którym nikt nie był w stanie wytłumaczyć, kto i jak mógł zmienić pierwotne rozstrzygnięcie.

Świat

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Artykuły powiązane

Brak art. powiąznych.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.