Debaty



A. Kobylińska: Sygnalista - bohater czy kamikadze?

Aleksandra Kobylińska| ISP| mobbing| nadużycia| pracodawcy| represje| sygnaliści

włącz czytnik

A.K.: – Przeszukiwaliśmy ogólnopolskie i lokalne media w poszukiwaniu różnych przypadków. To były dziesiątki godzin żmudnego szperania w internecie. Pomagali nam lokalni dziennikarze, którzy skierowali nas bezpośrednio do konkretnych osób. Kilku sygnalistów wskazała nam Fundacja Batorego. Byli też tacy, którzy sami się do nas zgłosili w odpowiedzi na internetowe ogłoszenia. Wykorzystaliśmy też efekt kuli śniegowej – czasem okazywało się, że jeden sygnalista zna kogoś, komu przydarzyła się podobna historia.

Przebadaliśmy w sumie dwanaście osób. Byli to ludzie z małych i dużych miejscowości. Opowiadali nam o przypadkach whistleblowingu w różnego typu instytucjach – od prywatnych przedsiębiorstw, przez organizacje pozarządowe, służbę zdrowia, uczelnie wyższe, po administrację publiczną.

Co łączyło waszych rozmówców?

A.K.: – To ludzie o sztywnym kręgosłupie moralnym. Wszyscy musieli wykazać się sporą dawką nonkonformizmu. Nie jest łatwo przeciwstawić się przełożonemu i współpracownikom, którzy mówią: „Nie wychylaj się! Siedź cicho!”. Większość z nich nie miała świadomości, z jak bardzo negatywnymi reakcjami mogą się spotkać. Mieli poczucie, że skoro coś jest nie tak, to czymś oczywistym jest, że ktoś powinien w tej kwestii zareagować i oczywiste jest, że sprawiedliwość jest po ich stronie. Mieli całkowite przekonanie, że występują w słusznej sprawie. Niestety szybko okazywało się, że ich postawa nie tylko nie wywołuje aprobaty kierownictwa, ale uruchamia działania odwetowe.

Na czym one polegały?

A.K.: – To było albo zwolnienie z pracy, albo bardziej subtelne zabiegi, które miały doprowadzić do tego, by sygnalista sam zdecydował się odejść. Organizacje zaczynały dążyć do tego, by pozbawić go wiarygodności. Szukano na niego haków i podkładano mu świnię. Mieliśmy przypadki osób, wobec których montowano bardzo poważne oskarżenia. Jednemu z sygnalistów podłożono do komputera pornografię dziecięcą. Inny został oskarżony o produkcję narkotyków. To były różne zabiegi, które miały doprowadzić do tego, że sygnalistę uznawano za osobę niewiarygodną, która sama powinna być przedmiotem bacznej obserwacji.

Inną metodą, jaką stosowali pracodawcy, było odsuwanie sygnalistów od części obowiązków, a w praktyce od informacji. Powierzano im zadania, które w żaden sposób nie korespondowały z ich kompetencjami. Księgowa straciła dostęp do dokumentów księgowych i zaczęła pełnić zadania sekretarki. Policjanta z wieloletnim doświadczeniem skierowano z kolei do pracy przy ksero.

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.