Debaty



Czego chcemy od prawa

dekalog| duch prawa| Jadwiga Staniszkis| Jarosław Gowin| litera prawa| reforma sądownictwa| Ryszard Kalisz

włącz czytnik
Czego chcemy od prawa

Przyznam się, że bardzo wiele sobie obiecywałem po nominacji Jarosława Gowina na ministra sprawiedliwości. Ktoś, kto nie należy do prawniczego grona, czyli po pisowsku kliki, w języku socjologii zwanej wspólnotą interesów, dawał nadzieję, że wprowadzi do światka prawniczego świeży powiew. I nawet jeżeli już nie od razu, to zacznie chociaż od wycofania się z uniezależnienia prokuratury od rządu. Sam wtedy uważałem to za dobry pomysł, ale praktyka pokazała, że niezależna może być jedynie prokuratura kompetentna. Nasi prokuratorzy wymagają jednak nadzoru.

Co Polsce bardzo potrzebne, to reforma sądownictwa.  Reforma  jedynie administracyjna, to jednak za mało.  Wprowadzona, przy wielkich sprzeciwach,  reforma sądów grodzkich ma w założeniu przynieść  efektywniejsze wykorzystanie kadry sędziowskiej.  Ale żeby przyniosła, to najpierw trzeba mieć kadry.  A z tymi  kiepsko, gdy sędzią można zostać bez żadnego doświadczenia. Wystarczy mieć 29 lat, tytuł magistra (lub magistry) prawa, trzy lata pracy w charakterze asesora prokuratorskiego i egzamin sędziowski. Tymczasem urząd sędziego powinien być ukoronowaniem wieloletniej nienagannej kariery prawniczej. Uhonorowaniem doświadczenia, wiedzy i mądrości życiowej. Liczyłem, że zapał reformatorski min. Gowina pójdzie raczej w tym kierunku, tymczasem skończyło się na niejasnej do końca co do celów i motywów, likwidacji małych sądów.

Dobrze chociaż, że tak ostro rozróżnił ducha od litery prawa. Choć uczynił to w konkretnym bardzo kontekście, mógłby to być jakiś krok na drodze przywrócenia właściwych proporcji na salach rozpraw. Obecnie, obserwując rozprawę, można odnieść wrażenie, że najbardziej zbędną osobą jest tam sędzia. Ot taka palma ozdobna w łańcuchu, która słucha zaangażowanego prokuratora, zaaferowanego obrońcy, poziewując obserwuje pracowitego protokolanta, a na końcu odczytuje wyrok taki, jaki ma zapisany w kodeksie. Zgodnie z literą prawa. No, to do tego rzeczywiście 29 lat wystarczy pod warunkiem, że umie się czytać. Nie ma się co dziwić, że tacy sędziowie ogłaszają potem kuriozalne wyroki, jak choćby ten w sprawie Krzysztofa Łozińskiego.

Litera prawa jest ważna, ale jeżeli jest najważniejsza, to gubi się cały sens prawa w ogóle. Jeżeli to nie duch prawa jest ważny, to wolno wszystko. Ktoś już coś podobnego przy innej okazji powiedział.

Poprzednia 1234 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.