Debaty



Głosowanie nad matematyką, czyli żądanie byle czego

referendum| reforma emerytalna| ZUS

włącz czytnik
Głosowanie nad matematyką, czyli żądanie byle czego
Foto: gazeta.choroszcz.pl

Czy można zrobić referendum i przegłosować, że 2+2=7? Można. A czy od tego 2+2 zacznie równać się 7? Nie. I to powinien być właściwie cały komentarz do pomysłu robienia referendum na temat reformy emerytalnej. Jeżeli referendum się odbędzie i wypadnie po myśli autorów wniosku, to katastrofa społeczna za kilkanaście lat, a może i wcześniej, też będzie i mamy to jak w banku.

Dyskusja z koniecznością reformy emerytalnej jest po prostu dyskusją z rzeczywistością i z matematyką, której, jak widać, niektórzy się nie uczyli, a może spali na lekcjach, lub grali w okręty. O tym, że za10 lat zmaleje liczba osób w wieku produkcyjnym o ok. 2 miliony, a za 20 lat o około cztery miliony, wiadomo nie z „prognoz” tylko z prostego faktu rachunkowego, wręcz z ewidencji urodzeń i systemu PESEL, bo te osoby, które wówczas będą w wieku produkcyjnym, już się  urodziły, już realnie żyją i można dokładnie je policzyć. Może ich być tylko mniej z powodu zgonów i emigracji, ale więcej ich nie będzie żadnym cudem. Mamy prosty fakt empiryczny: więcej się nie urodziło!

Wiadomo też dokładnie, jak liczne są roczniki, które w tym czasie osiągną wiek emerytalny. Dyskusja z tymi faktami, to dyskusja z rzeczywistością. Opowieści, że zamiast reformować emerytury należy dążyć do zwiększenia dzietności, to mydlenie oczu i oszukiwanie ludzi. Choćby nawet polityka prorodzinna była cudownie skuteczna i dzieci sypnęłyby się jak z rękawa, to i tak wcześniej, jak za 20 lat, w wiek produkcyjny nie wejdą, bo nikt jeszcze nie wynalazł dziecka, które szybciej rośnie.

Powtarzam raz jeszcze: to nie są „prognozy”, „przypuszczenia”, „być może”. To są fakty demograficzne, które już nastąpiły i są nieuchronne jak data w kalendarzu.

Jakie będą tego skutki, gdy nic się nie zrobi? Po pierwsze, spadnie produkt krajowy i stopa życia obywateli, bo to są rzeczy, które nie biorą się z sufitu. Wyprodukowane dobra i poziom życia pochodzi z pracy. Zależność jest prosta: mniej pracy => mniej wyprodukowanych dóbr, mniejszy dochód, mniejsze wpływy do budżetu państwa, mniejsze dochody ludności. To jest prosty fakt, który powinniśmy sobie przyswoić: zarabiamy pracując. Emerytury też pochodzą z pracy, tyle że z pracy młodszych od nas. Gdy mniej ludzi pracuje, to mniejsza jest suma składek, z których wypłacane są emerytury. Gdy jednocześnie maleje liczba pracujących i rośnie liczba emerytów, pojawia się dziura w kasie ZUS-u. Brakuje pieniędzy na wypłaty emerytur.

Poprzednia 1234 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze


Kazimierz | 25-03-12 11:28
Do pana autora. Najgorsze jest to, że rzeczywiście propozycja rządu nie ma alternatywy. Każdy inny rząd - lewicy czy prawicy - zrobić będzie musiał to samo. jak nie zrobi, to produkt narodowy spadnie, bo nie będzie miał kto wytwarzać. Jak podniesie podatki, daniny, itp - to koszty pracy tak wzrosną, że też za nimi pójdzie bezrobocie i też spadek dochodu narodowego. Tu nie ma co filozofować. Ani referendować.