Debaty
Myśląc o Wschodzie
Andrzej Romanowski| Federacja Rosyjska| Jerzy Giedroyc| Juliusz Mieroszewski| Paweł Kowal| Polska| Rosja| Stańczycy| Ukraina| Władimir Putin
włącz czytnikPrezentując takie poglądy, A. Romanowski wystawił się P. Kowalowi jako „pseudorealista”, no i chyba naraził się nurtowi bodaj autentycznie przeważającemu w polskim myśleniu, nie tylko w mediach. Zgodnie z nim od czasu Euromajdanu w Kijowie, a szczególnie po ucieczce z kraju „rosyjskiego namiestnika” Wiktora Janukowycza i siłowym zajęciu Krymu, mamy do czynienia z niczym innym, jak nową odsłoną rosyjskiej polityki imperialnej. Dlatego w polskim interesie narodowym leży przeciwstawienie się tej ekspansji, czyli inter alia bezwzględna pomoc dla Ukrainy.
Co proponuje Kowal? Już na wstępie „wzmocnienie Partnerstwa Wschodniego”. Od razu widać, że emanuje chciejstwem i buja w obłokach, co niedawny szczyt w Rydze dobitnie – a dla nas boleśnie – potwierdził: Unia Europejska nie jest gotowa walczyć za Ukrainę. Jesteśmy względem Wschodu mocno w Europie podzieleni i nic nie wskazuje na to, by miało być inaczej, co Władimir Putin doskonale widzi – i świetnie na tych sprzecznościach gra.
Dlatego warto też głębiej zastanowić się nad drugim koronnym argumentem P. Kowala, w czym nie jest przecież w naszej polityce i publicystyce odosobniony: samemu się zbroić i wydawać więcej na wojsko, a na Ukrainę wysyłać naszych ekspertów. Zgoda co do drugiego, tym bardziej, gdy uwzględni się twarde fakty przedstawione przez A. Eberhardta i jego kluczową tezę: „Nie klęska militarna grozi dziś Ukrainie, ale załamanie gospodarcze i anarchizacja kraju”.
Pierwsze: pomagać Ukrainie
Tak, to nie nasze zwiększone zbrojenia przyniosą rozwiązanie tego węzła. Ponadto: ile musielibyśmy wydać, by zbrojnie przeciwstawić się Rosji? Przeciwskuteczne jest też, wyraźnie zauważalne w argumentacji P. Kowala i w dominującym u nas publicznym dyskursie, budowanie strachu przed Rosją. Niestety, zbyt często zapominamy, że jesteśmy jedynym państwem tak NATO, jak UE, które graniczy z oboma stronami tego konfliktu. Oczywiście, wiemy kto jest napadnięty, a kto jest napastnikiem, ale w polityce liczą się nie tylko racje moralne – o ile w ogóle się liczą – ile chłodno skalkulowane interesy i rachunki. Tymczasem A. Eberhardt ma raz jeszcze sporo racji, pisząc, że to, czego doświadczamy teraz na Wschodzie, to „coraz bardziej wojna na wyniszczenie. Obu stron… W tym konflikcie najpewniej w ogóle nie będzie zwycięzców”.
Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.
Załączniki
Komentarze
Polecane
-
Oświadczenie Andrzeja Rzeplińskiego, prezesa Trybunału Konstytucyjnego
Andrzej Rzepliński -
Kaczorowski: Mitteleuropa po triumfie Trumpa
Aleksander Kaczorowski -
Piotrowski: Trybunał Konstytucyjny na straży wolnych wyborów i podstaw demokracji
Ryszard Piotrowski -
Prawnicy wobec sytuacji Trybunału Konstytucyjnego, badania i ankieta
Kamil Stępniak -
Skotnicka-Illasiewicz: Młodzież wobec Unii w niespokojnych czasach
Elżbieta Skotnicka-Illasiewicz
Najczęściej czytane
-
O naszym sądownictwie
Jan Cipiur -
Przepraszam, to niemal oszustwo
Stefan Bratkowski -
iACTA alea est
Magdalena Jungnikiel -
TK oddalił wniosek Lecha Kaczyńskiego dotyczący obywatelstwa polskiego
Redakcja -
Adwokat o reformie wymiaru sprawiedliwości
Rafał Dębowski
Aleksander Tobolewski