Debaty



O definiowaniu terroryzmu

Henry Kissinger| Jasir Arafat| Nixon| ONZ| Rada Bezpieczeństwa| terroryzm

włącz czytnik
O definiowaniu terroryzmu
Irak, 2005. Foto: Wikimedia Commons

Redakcja Obserwatora Konstytucyjnego postanowiła zapoznać Czytelników z rzadko podejmowanym problemem definicji terroryzmu. Zjawisko to przyciąga uwagę obywateli, mediów, władz, służb mniej i bardziej tajnych oraz angażuje w poważnym stopniu wymiar sprawiedliwości. Polska, wciąż wolna, na szczęście, od terroryzmu, zachowuje czujność. Policja, władze administracyjne, politycy zdają się być świadomi zagrożeń, czy jednak wszyscy  - mówiąc "terroryzm" - mają na myśli to samo? Czy nie nadużywają tego terminu? Dr Krzysztof Karolczak w artykule napisanym dla serwisu niwserwis.pl stara się wyjaśnić nieporozumienia i niejednoznaczności, i ułatwić w ten sposób identyfikację, a zatem w konsekwencji i zwalczanie tego zjawiska.

Czy podejmowanie tematu „definicja terroryzmu” ma sens? Kiedy już studenci kierunków, na których wykładane są przedmioty związane z tą problematyką (czy nawet czytelnicy większości publikacji traktujących o terroryzmie), dowiadują się o istnieniu 100, 200 a może nawet 300 takich definicji? A to oznacza, że nie ma jednej, przyjętej przez całą społeczność międzynarodową definicji (tak, jak to ma miejsce np. w przypadku wojny), gdyż spór trwa: jak pogodzić przy jej pisaniu interesy polityków i służb mundurowych stojących na straży racji stanu z interesami cywilów, którzy (nielegalnie uzbrajając się) atakują instytucje państwa, gdy obie strony konfliktu stosują terroryzm? Ponadto, ze względu na taki, a nie inny bieg historii, nowoczesny terroryzm, który w chwili swoich narodzin (podczas Rewolucji Francuskiej) i przez następne 150 lat, postrzegany był jako owszem, dość kontrowersyjny, ale chwalebny sposób walki politycznej, to od kilkudziesięciu lat skazany jest na potępienie. Samo określenie obciążone jest tak dużym ładunkiem negatywnych emocji, że często wykorzystywane jest przez polityków dla dyskredytacji przeciwnika, co nierzadko wystarcza, by go zniszczyć, nie stosując innych, siłowych rozwiązań.

To, że zgody na jedną, międzynarodowo uznaną definicję wśród polityków nie ma, tłumaczą w sumie słowa Jasira Arafata (wypowiedziane podczas obrad Zgromadzenia Ogólnego ONZ 13 listopada 1974 roku): „Różnica między rewolucjonista a terrorystą sprowadza się do tego, o co każdy z nich walczy. Ktokolwiek broni słusznej sprawy, walczy o wolność i wyzwolenie swego kraju od najeźdźców, osadników i kolonialistów, nie może być nazywany terrorystą…”, oraz, przypisywane różnym amerykańskim politykom (m.in. Henry’emu Kissingerowi, ale i Richardowi Nixonowi) mających wypowiedzieć je wobec zagranicznych dyktatorów rządzących nierzadko w sposób terrorystyczny (Pinochetowi, Somozie i wielu innym): „Może to i sukinsyn, ale to nasz sukinsyn”.

Poprzednia 1234 Następna

Debaty

Zawartość i treści prezentowane w serwisie Obserwator Konstytucyjny nie przedstawiają oficjalnego stanowiska Trybunału Konstytucyjnego.

 
 
 

Załączniki

Brak załączników do artykułu.

 
 
 

Komentarze

Brak komentarzy.